Co powiedzą innym twoje zwłoki, kiedy ciebie już nie będzie?
Sue Black jest profesorem anatomii i antropologii sądowej na Uniwersytecie w Dundee i od wielu lat spotyka się z tragicznymi przypadkami ludzkiej śmierci. Brała udział m.in. w wyjaśnianiu zagadek zbiorowych mordów w Kosowie, ustalaniu tożsamości setek tysięcy ludzi, którzy zginęli podczas tsunami w Tajlandii, i w największych śledztwach kryminalnych naszych czasów.
Ofiary morderstw, katastrof czy nieszczęśliwych wypadków nie mogą już same opowiedzieć, co im się przytrafiło. Ale ich zwłoki owszem. W zaciszu swojego laboratorium, podczas wielogodzinnej pracy, autorka wysłuchuje historii opowiadanych przez ludzkie szczątki i za pomocą nauki odkrywa ich historię.
Ta książka leżała u mnie na półce ponad rok. Kupiłam ją sobie na urodziny i w końcu nabrała mocy prawnej, żebym ją przeczytała. Teraz już wiem, czemu dziewczyna mojego kuzyna mi mówiła, żebym ją czytała od szóstego rozdziału. I Wam też to radzę. Serio. Chyba że chcecie czytać o tym, jak umierali rodzice autorki albo jak ta sprawdzała, czy ciało jej dziadka stryjecznego jest gotowe do pogrzebu. Opcjonalnie poczytacie o tym, jak autorce pracowało się za młodu w rzeźni. Uwierzcie mi, zgrzytałam przy tym zębami. Liczyłam na coś pokroju "Trupiej farmy", nie interesowało mnie to, co autorka myśli o podwójnych nazwiskach. Niespecjalnie też chciało mi się czytać o jej rodzinie, o tym, dlaczego jej córka postanowiła zostać pielęgniarką czy o tym, co zrobiła na pogrzebie swojego ojca, gdy inni nie śpiewali pieśni religijnych. Chciałam opowieści o skomplikowanych sprawach kryminalnych. Jestem prostym człowiekiem - są flaki, jestem zadowolona. A poza tym wszyscy w domku zdrowi, dziękuję.
Potem było na szczęście już lepiej i autorka zaczęła mówić o zbrodniach. O tym, jak wygląda identyfikacja zwłok, jak wygląda szukanie ciała. I to było ciekawe. Na to właśnie liczyłam. Tylko musiałam przeżyć 5 rozdziałów, żeby znaleźć interesujące mnie treści. Plus dla autorki za to, że poruszyła problem związany z gender przy pracy antropologa sądowego. Bez ideologii, po ludzku.
Nie mogę powiedzieć, że ta książka jest całkiem zła i macie się od niej trzymać z daleka. Ona po prostu na początku strasznie męczy i jest kompletnie nie na temat. Trochę też przeraża swojego rodzaju fetysz śmierci, który wykazuje autorka.
Można przeczytać, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość, żeby dotrzeć do ciekawych treści. Tylko ostrzegam przed jeszcze jedną rzeczą - są tu powtórzenia. Na bank zapamiętacie o tybetańskich pogrzebach i będziecie bardzo dobrze znali Henry'ego. Ogólnie z redakcją bywa tu momentami naprawdę źle. Pomijam literówki - każdemu mogą się zdarzyć, ale zdania czasem nie mają sensu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)