Strony

czwartek, 12 listopada 2020

Jakub Ćwiek "Topiel"

 

Pod koniec lipca 1997 roku ukraińscy żołnierze, którzy przybyli na pomoc powodzianom, dokonują makabrycznego znaleziska w korycie wciąż wezbranej rzeki. Na ułamanym, zanurzonym w wodzie drzewie wiszą zwłoki nastolatka poszukiwanego od blisko dwóch tygodni.

Niespełna miesiąc wcześniej dla czwórki młodych chłopaków – Kacpra, Darka, Józka i Grześka – właśnie rozpoczynają się wakacje. I zupełnie nie przeszkadza im, że wolne dni skąpane są w strugach deszczu, a meteorolodzy alarmują o powodziowym zagrożeniu. Są pewni, że to będzie ich lato!

Trzy dni później właśnie w Głuchołazach, maleńkiej mieścinie przy samej polsko-czeskiej granicy rozpoczyna się katastrofa zapamiętana jako Powódź Stulecia. To ona i wywołana nią lawina zdarzeń doprowadzi chłopców najpierw do wyjątkowego odkrycia, a następnie do śmierci jednego z chłopców. Którego?

Lato 1997. Miałam wtedy 7 lat i jak przez mgłę pamiętam tę wielką powódź. Pamiętam, jak tata i wujek układali pod bramą worki z piaskiem, żeby do domu nie wdarła się woda. Pamiętam płynącą drogą rzekę. Ze względu na te wspomnienia zdecydowałam się na sięgnięcie po tę książkę. Widziałam wiele pozytywnych opinii na ten temat i chciałam przekonać się, czy i mnie przypadnie do gustu.

Powiem tak, jeśli miałabym oceniać tę książkę jako powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym, to ta historia się broni. Jeśli miałabym ją oceniać jako kryminał - no tu jest już gorzej. Moim zdaniem całość niewiele by straciła, gdyby wyciąć ten wątek z książki. Dla mnie był kompletnie niewykorzystany.

To była dla mnie sentymentalna podróż. Niewiele co prawda pamiętam z lat 90., byłam wtedy małą dziewczynką, ale mam przebłyski. I czytając tę książkę, przypominałam sobie fragmenty mojego dzieciństwa. Te szklanki w metalowych koszyczkach, które parzyły w dłonie. Ale pamiętam też pomoc powodzianom. Może bardziej z telewizji, miejsca, z którego pochodzę, powódź aż tak bardzo nie dotknęła. Nie mieszkałam koło wielkiej rzeki. Myślę, że gdybym była tak z 5 lat starsza, to ta książka byłaby mi jeszcze bliższa.

To przede wszystkim historia o dorastaniu. Bardzo trudna, momentami chwytająca za serce, wzruszająca, ale też wyciągająca na światło dzienne rzeczy, o których nie mówi się zbyt głośno - mam tu na myśli przede wszystkim tajemnice skrywane przez starszych bohaterów, drugoplanowych. Pod koniec aż ścisnęło mi się serce, gdy przeczytałam o dziadku jednego z chłopców.

Sięgając po tę książkę, liczyłam na coś innego, ale czy czuję się rozczarowana? Nie powiedziałabym. Lubię pióro Jakuba Ćwieka, więc nie męczyłam się w trakcie czytania, choć bardzo żałuję, że wątek kryminalny nie został pociągnięty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)