Jaka jest Wasza pierwsza myśl, gdy słyszycie nazwę miasta Oświęcim? Ja od ponad 15 lat, czyli od dnia, w którym dowiedziałam się, co wydarzyło się tam podczas II wojny światowej, nie umiem myśleć o nim inaczej niż o miejscu, w którym powstała jedna z największych fabryk śmierci. A przecież to jest miasto, w którym toczy się normalne życie. I przed II wojną światową to było zwykłe miasto, które nikomu nie kojarzyło się z ludobójstwem. Jak więc doszło do tego, że właśnie w tym miejscu powstał obóz koncentracyjny, w którym śmierć poniosło tak wiele osób? Odpowiedzi na to pytanie szukają Deborah Dwork i Robert Jan van Pelt.
Pierwszą rzeczą, która uderzyła mnie podczas czytania, były pocztówki z Oświęcimia. Jedna z roku 1905, druga z roku 1952. Na pierwszej z nich jest piękny paw, a na nim znajdują się rysunku starego rynku, widoku na miasto z zamku, ruin kościoła dominikańskiego i zamku oraz klasztoru obok nowego rynku. Na drugiej pocztówce jest część gipsowej makiety krematorium II wystawionej w bloku 4 w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Widać na niej grupę deportowanych Żydów, która wchodzi do przebieralni w podziemiach, skąd korytarzem przejdzie do podziemnej komory gazowej. W głowie mi się nie mieści to, jak zmieniło się postrzeganie Oświęcimia na przełomie niecałych 50 lat... Jak wielkie piętno odcisnęła na nim II wojna światowa. Ludzie ludziom zgotowali ten los...
Książka opisuje historię miasta, tłumacząc, jakie czynniki sprawiły, że to właśnie ono stało się miejscem kaźni Żydów. Autorzy sięgają do czasów, gdy powstała osada, opisują także to, jak zmieniało się to miejsce po przybyciu Niemców. Nie zabrakło również historii obozu koncentracyjnego. Dużo tu zdjęć projektów, więc możemy prześledzić, jak zmieniał się ten kompleks. Nie zabrakło także opisu czasów powojennych.
Pomimo trudnej tematyki, książkę czytało mi się szybko, choć przyznaję, że musiałam robić sobie przerwy podczas lektury, żeby ochłonąć. Nigdy nie wyrzucę z głowy opisu eksperymentu polegającego na tym, jak można uśmiercać ludzi, nie dając im odpowiedniej ilości jedzenia. Strasznie zdenerwowałam się, gdy przeczytałam na końcu książki o ludziach mówiących o tym, że to, co miało miejsce w Oświęcimiu, to kłamstwo. Oczywiście jako pierwsi zaprzeczali wszystkiemu Niemcy. Niby dlaczego mieli przyznać się do tego, że doprowadzili do śmierci wielu osób, zabijając je w bestialski sposób? Nawet nie spodziewałam się tego, że książka wywoła we mnie tak silne emocje. Nigdy jednak nie będę umiała spokojnie czytać o ludziach, którzy zaprzeczali Holocaustowi.
O wielu rzeczach, o których mówili autorzy, dobrze wiedziałam. Jednak nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. To bardzo dobra lekcja historii. Pokazuje Auschwitz nie tylko z perspektywy obozu koncentracyjnego.
Publikację uzupełniają zdjęcia, jest ich całkiem sporo. Chociaż są czarno-białe, nie będę kręcić nosem, jeśli chodzi o ich jakość. One mają duszę, pokazują to, czego słowa autorów nie są w stanie nam powiedzieć. I co najważniejsze, patrząc na nie, możemy spojrzeć w oczy ofiar, których życie pochłonęła fabryka śmierci w Oświęcimiu.
To dobra, choć poruszająca trudny temat książka. Nie musicie się bać, że zostaniecie zarzuceni suchymi faktami. Owszem, sporo tu informacji na temat miasta i obozu, ale są podane w zrozumiały sposób. Jeśli interesujecie się Oświęcimiem, polecam tę publikację.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Świat Książki.
Trudny temat, ale i takie warto czytać. :)
OdpowiedzUsuń