Strony

poniedziałek, 5 października 2020

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #338 Jarosław Sokół "Wyspa zero"

 

Jest maj 1945. Poniemieckie Świnoujście na wyspie Uznam leży w gruzach. Na ulicach grasują bandy uzbrojonych szabrowników. Brakuje wody i prądu. Panuje głód, chaos i strach.

Miastem rządzi żelazną ręką sowiecki komendant Osipowicz. Ale nawet on nie jest w stanie powstrzymać narastającej fali zbrodni. Ktoś zabija byłych więźniów obozów koncentracyjnych – Polaków, Rosjan, Niemców. Tylko jeden człowiek może pomóc w schwytaniu mordercy. Jest nim Kostrzewa, przedwojenny polski policjant, którego detektywistyczne umiejętności okazują się towarem deficytowym. Jego dotychczasowym celem była ucieczka do Argentyny śladem miłości swojego życia. Teraz jednak będzie musiał zmierzyć się nie tylko z psychopatycznym zabójcą, ale także z koszmarami własnej wojennej przeszłości.

Sięgając po tę książkę, nie byłam pewna, czy się w niej odnajdę. Powojenne czasy to nie do końca moje klimaty, ale postanowiłam zaryzykować. Zaintrygował mnie opis książki. Chciałam też przeczytać kryminał w innym duchu niż te, po które zazwyczaj sięgam.

Początkowo trudno było mi się odnaleźć w tym świecie. Potrzebowałam na to trochę czasu, ale potem poszło już z górki. To nie jest książka z cyklu - zabili go i uciekł, pościgi, wybuchy i drama. To książka momentami dość trudna w odbiorze, ale nie jest to z mojej strony zarzut. Mówiąc to, mam na myśli to, że jest dla czytelnika wymagająca. Akcja powieści ma miejsce tuż po wojnie, więc opisane tu wydarzenia są czasem bardzo trudne do przyjęcia. Dalej nie mieści mi się w głowie, że kiedyś takie rzeczy miały miejsce.

To książka, która przypadnie do gustu raczej mężczyznom. Chyba że lubicie mordobicie, którego tu nie brakuje, i dość szorstkich bohaterów - śmiało możecie sięgnąć po tę książkę. Tylko odradzam jedzenie w trakcie czytania. Zwłaszcza pod koniec. Żołądek podjeżdża do gardła. A sporo krwawych książek czytałam, więc skoro mnie ruszyło, to coś jest na rzeczy.

Były momenty, kiedy było mi żal bohaterów, mam tu na myśli przede wszystkim Swietę. Ona najbardziej zapadła mi w pamięć. Pozostali bohaterowie wzbudzali we mnie czasem bardzo skrajne uczucia. Nie wiedziałam też, co mam myśleć o Kostrzewie. Nie był mi obojętny, ale coś mnie w nim przerażało. W sumie w prawie wszystkich bohaterach coś mnie przerażało, bo nie wiedziałam, do czego są zdolni. Wiem jedno - nie chciałabym być przesłuchiwana w tamtych czasach.

Jeśli lubicie kryminały retro, może być to książka dla Was. Za sprawą autora przeniesiecie się do innego świata, momentami bardzo brutalnego. Ja jednak się w nim odnalazłam.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Księgarni Tania Książka.

"Wyspę zero" możecie kupić w Księgarni Tania Książka.
Znajdziecie tam więcej kryminałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)