Seryjny morderca kobiet zapadł się pod ziemię. Nikt nie wie, co się z nim stało – ani próbujący go wytropić policjanci z Wydziału
Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, ani Tomek Kawęcki. Pogrążony w problemach śledczy odszedł ze służby, ale nie porzucił poszukiwań sprawcy.
Tymczasem zabójca, ukryty w bezpiecznym miejscu, planuje kolejną zbrodnię. Ostatnią. Najbardziej spektakularną ze wszystkich.
Finał trylogii o Tomku Kawęckim mnie przeorał. Zwłaszcza końcówka. I nie chcę przez to powiedzieć, że to była zła książka, bo była rewelacyjna, tylko tematyka była bardzo aktualna.
Nie ma nic gorszego niż fanatyzm religijny. Nie ma nic gorszego niż zasłanianie się Bogiem, który przecież dał nam wolną wolę. Ale ludzie interpretują słowa z pism świętych na własny użytek, a wtedy dochodzi do tragedii. Tak jak teraz.
Nie chcę za dużo mówić o fabule, bo nie chcę spojlerować. Powiem tylko tyle, że ta część cyklu poruszyła mnie najbardziej. Znów w trakcie lektury miałam coś takiego, że chciałam wiedzieć, co będzie dalej, ale jednocześnie bałam się tego, co przyniosą mi kolejne strony tej powieści. Uwielbiam ten stan. Zarwałam nockę, żeby przeczytać tę książkę, takiej lektury potrzebowałam. Krzysztof Domaradzki oderwał mnie na chwilę od tego, co dzieje się wokół, dziękuję mu za to.
Dwa ostatnie rozdziały przepłakałam. Działo się tyle rzeczy, na które nie byłam w stanie spokojnie patrzeć, że głowa mała. Niech to będzie moja rekomendacja dla tej książki.
I choć trudno mi rozstać się z bohaterami, bo się z nimi zżyłam, cieszę się, że ta seria właśnie tak się zakończyła. Mocno, z przytupem, tak jak powinna. Na pewno kiedyś do niej wrócę.
Gorąco polecam całą serię.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)