Większość kobiet marzy o udanym związku. Myślą, że największy kłopot to znalezienie właściwego partnera. Tymczasem okazuje się, że większość problemów dopiero nadejdzie...
Jak skutecznie komunikować się z partnerem? A jak z jego rodziną? Jak pogodzić pragnienia i nawyki dwóch osób? W jaki sposób będąc w związku, dbać o swoją indywidualność? Czy związek to inwestycja?
To tylko część spośród pytań, na które znajdziesz odpowiedzi w książce Mam faceta i mam… problem.
Katarzyna Miller i Suzan Giżyńska w okraszonych humorem rozmowach doradzają, jak postępować, by związek był szczęśliwy.
Związek idealny nie istnieje. Każdy, kto w jakimś związku jest, pewnie przyzna mi rację. Choćby para nie wiadomo jak się kochała, nie ma opcji, żeby nie doszło czasem do nieporozumienia. Nie istnieje też recepta na idealny związek. Coś, co zadziała u mnie, niekoniecznie musi zadziałać u innej osoby.
Ta książka to rozmowy Katarzyny Miller i Suzan Giżyńskiej na temat związków i tego, jakie problemy kobiety mają z facetami. I nie musicie obawiać się tego, że panowie są w tej książce opisani jako największe zło tego świata i trzeba przed nimi po kątach się chować. Nie brakuje tutaj w historiach kobiet, które przeplatają się z rozmowami Katarzyny i Suzan, maminsynków czy kłamców, ale są też kobiety, które nigdy nie puściły się matczynej spódnicy, oraz takie, które wymagają od świata wszystkiego, nie dając nic w zamian.
Czy można zbudować szczęśliwy związek, wiążąc się z maminsynkiem czy córeczką mamusi? Odpowiedź na takie pytanie nasuwa się sama. A co zrobić, gdy partner nie chce robić w domu nic? Ty masz się cieszyć, że jest, ale musisz koło niego skakać. Albo co zrobić, gdy jedyne, co partner chce robić z Tobą w łóżku, to spać? W piżamie, z zamkniętymi oczami, trzymając ręce przy sobie. Autorki starają się odpowiedzieć na te i inne pytania, ale ja nie do końca umiałabym zakwalifikować tę książkę jako poradnik. Z jednej strony nim jest, ale z drugiej - nie do końca. Przynajmniej moim zdaniem. Plus na pewno należy się za pokazanie kilku różnych przykładów z życia. Mamy tu kobiety zdradzane, zdradzające, a także mocno skrzywdzone w dzieciństwie. Widzimy, jak je to ukształtowało.
Nie mówię, że książka jest zła, nic z tych rzeczy, bo czyta się ją bardzo szybko. Jednak nie mogę powiedzieć, że zmieniła mój światopogląd. Ja o wszystkim, o czym mówią tu autorki, wiem doskonale. O części wspomnianych przez nie rzeczy przekonałam się na własnej skórze, bo i trafił mi się kiedyś maminsynek, który w wieku 22 lat miał przez mamusię wyznaczoną godzinę powrotu do domu, miałam też toksycznego faceta, od którego długo nie mogłam się uwolnić, nawet kiedy byłam już mężatką, przypominał o sobie.
Jeśli jesteście w trudnym momencie swojego życia, nie wiecie, dokąd ma zmierzać dalej Wasz związek, możecie przeczytać tę książkę, może coś Wam podpowie, ale nie znajdziecie tam gotowej recepty. Może coś Was zainspiruje - trudno mi powiedzieć. To mimo wszystko lekka książka, góra na dwa wieczory. Można się przy niej pośmiać, sama parę razy parskałam w poduszkę, ale daje również do myślenia. Lubię słuchać Katarzyny Miller, to mądra babka, może i czasem pojedzie z teoriami, lecz trudno w wielu kwestiach nie przyznać jej racji, zwłaszcza jeśli o relacje damsko-męskie chodzi. Suzan Giżyńska już mnie tak nie porywa, jednak nie powiem, że źle czytało mi się jej wypowiedzi.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Rebis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)