Każdego roku w Polsce ginie około 20 tysięcy osób, spośród których około 6 tysięcy stanowią dzieci. Choć większość z nich odnajduje się w ciągu kilkunastu dni, nie wszystkie sprawy kończą się szczęśliwie. Głośna sprawa porwania Krzysztofa Olewnika w 2001 roku do dziś budzi silne emocje, a w poszukiwaniach zaginionych dzieci brała udział cała Polska.
Monika Sławecka, autorka książek "Balet, który niszczy" i "Alkohol. Piekło kobiet", porusza kolejny trudny temat – porwania. Opowiada o wstrząsających przejściach osób, które przeżyły uprowadzenie. O tragedii rodzin i bliskich tych, którzy nigdy nie zostali odnalezieni. O trudnej pracy detektywów operacyjnych, agentów CBŚ i psychologów, a także o kulisach działań samych przestępców.
To opowieść o cierpieniu, niepewności i traumie, które na zawsze odmieniły życie wielu osób.
Czy jest sposób, by uchronić przed tym siebie, naszych bliskich, a zwłaszcza nasze dzieci?
Podziwiam autorkę za to, że zdecydowała się poruszyć tak trudny temat związany z porwaniami. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co dzieje się z osobami, które zostały porwane. Obudziły się w nieznanym miejscu. Wiele z nich było katowanych. Kobiety i dziewczynki były gwałcone, często rodziły dzieci w tragicznych warunkach. Napisanie książki na ten temat to bardzo trudne zadanie. Nie umiałabym spokojnie słuchać o tych tragediach. Rozumiem, jak trudne było zmierzenie się z nimi dla autorki i nie umiem pozbyć się wrażenia, że ją to po prostu nieco przerosło. Czy można jej się dziwić? Moim zdaniem nie.
Zabrakło mi jednak rozwinięcia tych historii. Urywały się nagle, nie było jakiegoś podsumowania. Wydaje mi się, że książka była pisana w pośpiechu i portrety psychologiczne tych postaci są spłycone. Nie chcę, żebyście pomyśleli, że umniejszam tragedię, jaka spotkała tych ludzi, lecz czegoś mi w tych opowieściach zabrakło. Na przykład historia Kamila Lemieszewskiego, którego możecie znać z "Big Brothera", niespecjalnie mnie poruszyła. Spotkało go coś złego, nie neguję tego, ale zabrakło mi zagłębienia się w tę historię.
Początek był obiecujący. Zaczęło się od wytłumaczenia zagadnień związanych z porwaniami. Możemy dowiedzieć się, skąd wzięło się na przykład określenie "syndrom sztokholmski" i dlaczego niektóre ofiary porwań się z nim zmagają. Następnie mamy rozmowy z osobami, które zostały porwane i uwolnione, albo z członkami ich rodzin. Najbardziej poruszyła mnie historia Krzysztofa Olewnika opowiedziana przez jego siostrę. Tu było dla mnie najwięcej emocji. Wstrząsnęła mną także historia Karoliny, która trafiła w ręce handlarza żywym towarem. Ta dziewczyna przeszła przez piekło, które odbije na niej piętno już być może na zawsze.
Z reguły raczej nie wspominam o literówkach czy braku przecinków w książce, bo większość czytelników tego pewnie nawet nie zauważy, ale pod względem korekty widać, jak szybko przebiegały prace nad tą publikacją. W niektórych momentach na jednej stronie było sporo wpadek.
To była trudna książka. Napisana ku przestrodze. Porwanie może dotyczyć każdego z nas. Możemy po prostu znaleźć się w nieodpowiednim miejscu i czasie i zniknąć, być może na zawsze. Widać, że napisanie tej publikacji było dla autorki trudne. Mimo wszystko podziwiam ją za poruszenie tego tematu.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Pascal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)