"Lekomani" to jedyna książka, która przedstawia pełny i rzetelny obraz kryzysu opioidowego w Ameryce, czyli niekontrolowanego, niepotrzebnego i niezmiernie powszechnego przepisywania pacjentom silnie uzależniających leków przeciwbólowych z tej samej grupy substancji co heroina i morfina.
Książka pokazuje ogromną skalę problemu, jednocześnie przedstawiając pełen przekrój zjawiska od laboratoriów, w których powstawały te leki, po siedziby działów marketingowych wielkich koncernów farmaceutycznych i sale sądowe, aż do domów zwykłych Amerykanów, którzy stanęli w obliczu ogromnego problemu i konieczności stoczenia walki o życie swoje oraz swoich najbliższych. Poznamy los matki, która nie może zrozumieć, dlaczego jej jedyny syn nie żyje, i przypadek, w którym gwiazdy licealnej drużyny futbolowej stały się ofiarami przedawkowania heroiny. A to wszystko przedstawione z perspektywy dziennikarki, która widziała to na własne oczy.
Nie ukrywajmy, żyjemy w czasach, gdy na wszystko są lekarstwa. Boli cię głowa - weź pigułkę, nie masz na nic siły - weź pigułkę, denerwujesz się - weź pigułkę. Wielu lekarzy bez zastanowienia przepisuje antybiotyki. Fakt, lekarstwa czasem są potrzebne, ale wszystko trzeba stosować z umiarem. Bardzo łatwo można uzależnić się od substancji zawartych w lekach, a od tego czasem niewiele potrzeba, by sięgnąć po narkotyki.
Wyobraźcie sobie taką sytuację - jesteście po zabiegu i odczuwacie ból. Wasze ciało było rozcięte, więc nic w tym dziwnego. Dostajecie leki przeciwbólowe. Mocne. I macie je brać nie wtedy, gdy z bólu zaczynacie jeść tynk ze ściany, ale co dwie godziny. Mnie by się zapaliła w głowie lampka bezpieczeństwa,ale wiele osób robi to, co zalecił lekarz, bo przecież on się na tym zna, kończył medycynę, więc dlaczego mamy mu nie ufać. To nie jest historia wyssana z palca, takie rzeczy dzieją się naprawdę i o tym pisze autorka.
Ta książka przeraża. Niepokoi mnie to, jak niektórzy lekarze lekko podchodzą do wypisywania recept na leki. Bo przecież jak boli, to trzeba pacjentowi ulżyć w cierpieniu, prawda? Najgorsze jest to, że rząd również nie robi nic, by coś z tym fantem zrobić. W sumie trzeba nabijać kasę koncernom farmaceutycznym. One zarabiają na niewyleczeniu pacjenta.
Tę publikację czyta się jak thriller. Opisane tutaj historie wydarzyły się naprawdę. Części chorych nie udało się dożyć dnia premiery książki. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co musieli przeżywać rodzice, którzy pochowali uzależnione od leków dzieci. One miały przecież jeszcze całe życie przed sobą. Leki miały im pomóc. Tylko coś poszło nie tak. Co? Przekonajcie się, sięgając po tę książkę.
Nie umiałam czytać jej ciągiem. Nie, nie jest źle napisana, bo historia opowiadana przez Beth Macy przeraża, ale też wciąga. Tyle że nie umiałam udźwignąć tragedii rodzin, które dotknął kryzys opioidowy. Brawa dla autorki za to, że podeszła do sprawy z szacunkiem, to dziennikarstwo na naprawdę wysokim poziomie. Mogła zrobić z tego sensację, to pewnie nawet lepiej by się sprzedało, ale nie zrobiła tego. Oddała za to w ręce czytelników wstrząsający reportaż.
Chciałabym, żeby ta książka dała komuś do myślenia, żeby coś zmieniło się w kwestii stosowania leków. Za kilka lat będziemy umierali nie na nowotwory, a na antybiotykooporność. I nie, nie rzucam tego, żeby Was przestraszyć. Pracuję jako korektor w czasopismach medycznych i widzę statystyki dotyczące tego problemu. To przeraża. Podobnie jak ta książka, ale polecam ją do przeczytania każdemu.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Bez Fikcji.
Na pewno ciekawy temat i co gorsza prawdziwy.
OdpowiedzUsuń