Edward Pendrick, jedyny ocalały z katastrofy statku rozbitek, trafia na tajemniczą wyspę, którą zamieszkuje ekscentryczny, genialny naukowiec doktor Moreau oraz jego pomocnik Montgomery. Pasją doktora Moreau jest fizjologia – nieustannie pracuje nad krzyżowaniem rozmaitych gatunków zwierząt, wzbogacając je jednocześnie o ludzkie cechy. Te przerażające i makabryczne eksperymenty wkrótce wymykają się spod kontroli i na wyspie zaczyna się prawdziwy horror.
Pierwsze 30 stron tej książki nie nastrajało mnie zbyt pozytywnie. Trochę się nudziłam. Ta powieść ma już swoje lata i potrzebowałam trochę czasu, by wejść do jej świata. Potem już przepadłam.
O ile same stworzenia mnie nie przerażały, o tyle do myślenia dawało mi to, co z nimi robiono. Czy można bawić się w Boga, skazując inne gatunki na cierpienie, byleby tylko zaspokoić swoje fantazje? Przerażał mnie dekalog, kto czytał książkę, będzie wiedział, o co mi chodzi. Niemal słyszałam, jak był on recytowany. To działało na moją psychikę.
Ostatnie rozdziały czytałam, siedząc wbita w fotel. Działo się sporo i miałam dziwną satysfakcję, gdy wydarzyły się pewne rzeczy, choć czułam też ciarki na całym ciele. Zakończenie było dla mnie wisienką na torcie.
Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co czuli pierwsi czytelnicy tej powieści. Dla nich to musiało być coś przerażającego. My jesteśmy do takich scen niejako przyzwyczajeni. Trudno nas przestraszyć zwierzoludami. Książka swoje lata ma, pewne rzeczy nieco się postarzały, ale część wątków działa. Zwłaszcza tych, które pojawiają się w drugiej połowie historii.
Jeśli szukacie klasyka literatury, który da Wam do myślenia, myślę, że to może być propozycja dla Was.
Premiera książki odbędzie się 17 czerwca!
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Vesper.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)