Strony

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #320 Przedpremierowo! Julie Clark "Ostatni lot"

Claire Cook wiedzie idealne życie u boku swojego męża, Rory’ego. Związek z zamożnym politykiem, luksusowe mieszkanie na Manhattanie i żadnych powodów do zmartwień. Ale to tylko pozory. Mąż kontroluje każdy jej ruch i wyładowuje na niej swoją złość. Nie wie jednak, że kobieta planuje ucieczkę.
Podróż służbowa, w którą Claire ma się udać sama, to dla niej niepowtarzalna szansa, by wreszcie uwolnić się od męża psychopaty. Na lotnisku w jednym z barów kobieta przypadkowo spotyka Evę, z równą determinacją próbującą zerwać z przeszłością. Zdesperowane kobiety postanawiają wymienić się kartami pokładowymi. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i nikt nie odkryje prawdy, zostawią przeszłość za sobą i zaczną nowe życie.
Kiedy po wylądowaniu w Oakland Claire dowiaduje się o katastrofie lotniczej z udziałem samolotu lecącego do Portoryko, ma w głowie mętlik. Eva wspomniała, że jest pogrążoną w żałobie wdową i nikt nawet nie zainteresuje się jej zniknięciem. Czy to nie idealna okazja, by przejąć tożsamość tragicznie zmarłej kobiety i bezpowrotnie zostawić za sobą przeszłość? 

Powiem krótko, to jeden z najlepszych debiutów, jakie miałam przyjemność czytać. Nawet nie spodziewałam się tego, że będzie to aż tak dobry thriller psychologiczny. Do samego końca czułam towarzyszące mi w trakcie czytania napięcie.

Bohaterki są bardzo dobrze napisane. Zdecydowanie bardziej intrygowało mnie życie Evy. Po Claire mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale ta druga była dla mnie zagadką. Kiedy na jaw zaczęły wychodzić kolejne tajemnice, czułam, jak moja szczęka opada coraz niżej.

Widać, że Julie Clark przemyślała tę historię. Zdecydowała się na dość ryzykowny zabieg. Opowiadała dwie historie. Poprowadzenie ich tak, by utrzymać ciekawość czytelnika i tchnąć w obie życie, w które się wierzy, było nie lada wyzwaniem, ale moim zdaniem autorka poradziła sobie z nim koncertowo. Nie jestem w stanie do niczego się przyczepić. Jest napięcie, są pełnokrwiści bohaterowie, fabuła intryguje. Zakończenie pozamiatało.

Czy mam mówić coś więcej? To po prostu bardzo dobra książka. Aż trudno uwierzyć w to, że był to literacki debiut autorki. Nie zabrakło emocji. Byłam w stanie wczuć się w to, co siedziało w głowie bohaterów, a to dla mnie bardzo ważne. Jestem pod ogromnym wrażeniem.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu MUZA.

1 komentarz:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)