Sonia i Mati nie znają się. Spotykają się przypadkowo na moście. Oboje w tym samym czasie postanowili odebrać sobie życie. Najpierw muszą jednak ustalić, które z nich skoczy pierwsze. Po całonocnej rozmowie nadal nie mogą się zdecydować, żadne z nich nie chce być tym drugim. Jedynym wyjściem wydaje się odroczenie samobójczego planu. I tak Sonia i Mati dają sobie miesiąc, by przekonać się, że może warto zaufać światu. A może i świat zaufa im?
Jeśli myślicie, patrząc na książkę i czytając opis, że będzie to wzruszający romans, to muszę Was rozczarować. To powieść obyczajowa, która owszem, może wzruszyć, bawi, ale przede wszystkim zmusza do myślenia.
Mamy dwoje bohaterów w sytuacji, wydawać by się mogło, bez wyjścia. Traf chce, że spotykają się i poniekąd ratują przed samobójczym skokiem. Dają sobie miesiąc na znalezienie sensu życia, odnalezienia w nim radości. Potem, jeśli dalej będą uważali, że to wszystko jest bez sensu, będą mogli ze sobą skończyć.
Natasza Socha po raz kolejny mnie nie zawiodła. Dała mi opowieść, która mnie poruszyła. Kazała się zatrzymać i zastanowić nad tym, co robię, jak wygląda moje życie i czy muszę się naprawdę tak wszędzie spieszyć. Trudno nie przyznać racji autorce, że jesteśmy pokoleniem, które boi się samo podejmować decyzje. Teraz couchowie są od wszystkiego i słuchając ich, człowiek dochodzi do wniosku, że on to właściwie przed ich spotkaniem nic w życiu nie osiągnął.
Uwielbiam w twórczości Nataszy Sochy to, że pod płaszczykiem prostej opowieści przekazuje bardzo ważne rzeczy. Nie mówi wprost, co mamy zrobić, ale zmusza nas do tego, byśmy na pewne kwestie spojrzeli z innej perspektywy. Tak było i tym razem.
Czapki z głów, Pani Nataszo, czekam z niecierpliwością na kolejną powieść.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Edipresse.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)