Gdy Stella znajduje wymarzony dom, Jack godzi się z tym, że muszą opuścić tętniący życiem Londyn. Kiedy Jack mężnie znosi niekończący się remont i długie dojazdy, Stella przymyka oko na jego coraz późniejsze powroty. A kiedy w ich nowym domu pojawia się uciekająca przed mężem Lori, Jack zgadza się dać jej schronienie – wie, że to ważne dla Stelli.
Z każdym kolejnym ustępstwem Jack i Stella brną w coraz większe i większe kłamstewka. Wymarzony (albo jak woli Jack: cholerny) dom nie ułatwia sprawy: dziecięce rysunki pod tapetą w jednym z pokoi napawają grozą, znalezione w innym zapiski wprowadzają niepokój, a przeszłość budynku będącego kiedyś schroniskiem dla ofiar przemocy domowej nie daje nadziei na szczęśliwe rodzinne gniazdko.
Do tego wszystkiego Lori, która wie o domu zaskakująco dużo. A nawet – podejrzanie dużo. I ochoczo nie tylko pomaga Stelli w remoncie, lecz także doradza w problemach z Jackiem. Pytanie tylko: jaki ma w tym interes?
Mam dość mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę książkę. Z jednej strony dobrze pokazuje problem, jakim jest przemoc domowa. To bardzo trudny i delikatny temat, pisanie o nim to nie lada wyzwanie. I moim zdaniem Jess Ryder mu podołała. Ale z drugiej strony aż mnie biła po oczach naiwność Stelli.
Trudno było mi kibicować głównej bohaterce. Była tak naiwna, że to aż bolało. Nie zliczę, ile razy chciałam nią potrząsnąć, żeby się ogarnęła i zaczęła zachowywać się racjonalnie. Było tyle sytuacji, które powinny dać jej do myślenia, jednak ona wydawała się nie zwracać na nie uwagi. Zdecydowanie bardziej interesowała mnie historia Kay, która toczyła się równolegle. Do niej szybko się przekonałam. W porządku, miała na koncie pewien błąd młodości, ale intrygowała mnie.
Nie można odmówić autorce tego, że potrafi wykreować mroczną otoczkę. Na brak napięcia akurat nie narzekam. Nie przewidziałam zakończenia, chociaż nie mogę powiedzieć, że powaliło mnie na kolana. Było w porządku, jednak przyznam, że spodziewałam się czegoś innego.
Ta książka wzbudza emocje. Niekoniecznie te dobre, ale nie znaczy to, że z tego powodu trzeba tę powieść przekreślić. Nic z tych rzeczy. To tylko pokazuje, że opowiadana przez Jess Ryder historia nie pozostawia czytelników obojętnych. Tak, denerwowała mnie Stella, ale byłam ciekawa tego, co się z nią stanie.
Pokręciłam trochę nosem, ale uważam, że książka mimo wszystko zasługuje na uwagę. Przede wszystkim ze względu na poruszany na jej stronach temat przemocy domowej. To daje do myślenia.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Burda Książki.
mnie ciekawi i to bardzo. szczególnie klimat tego tajemniczego domu :D
OdpowiedzUsuń