Strony

sobota, 16 maja 2020

C.J. Tudor "Zniknięcie Annie Thorne"

Kiedy Joe Thorne miał piętnaście lat, jego młodsza siostra, Annie, zniknęła. Myślał wtedy, że to najgorsza rzecz, jaka może spotkać jego rodzinę. Ale później Annie wróciła. Teraz Joe przyjeżdża do wioski, w której się wychował. Powrót oznacza konfrontację z ludźmi, z którymi dorastał. Pięcioro przyjaciół wie, co się wydarzyło tamtej nocy, ale nie rozmawiało o tym przez dwadzieścia pięć lat.


Mówiąc Wam o Kredziarzu, wspominałam, że autorka mocno inspirowała się To Stephena Kinga. Tym razem padło na inną książkę. Jeśli czytaliście Smętarz dla zwierzaków, to zasadniczo nie macie tu czego szukać. Tamta powieść była oryginalna, ta to jedynie popłuczyny po niej.

Nie polubiłam głównego bohatera. W sumie żadnego z bohaterów nie polubiłam. Każdy był irytujący. No, może Christopher i Marie aż tak mi na nerwy nie działali, ale to tyle.

Od początku do końca wiedziałam, czego mam się spodziewać po tej książce. Zgrzytałam zębami, gdy widziałam niemal wzięte żywcem sceny ze wspomnianej przeze mnie powieści Kinga. Wiem, że trudno napisać coś oryginalnego, bo wszystko już kiedyś się gdzieś pojawiło, ale autorka poszła po najmniejszej linii oporu. Nic nie zaskakuje. Fabuła nie wciąga. Doczytałam książkę tylko dlatego, żeby sprawdzić, czy dobrze przewidzę zakończenie. Jak się pewnie domyślacie, trafiłam w dziesiątkę.

Szkoda na tę książkę czasu. Ja za kolejne spotkanie z autorką już podziękuję. Nie potrzebuję opowiadania mi na nowo powieści Kinga.

1 komentarz:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)