Strony

czwartek, 14 maja 2020

Anna Field "Wielki następca"

Odkąd rozniosła się wieść, że Kim Dzong Un przejmie schedę po ojcu, narosła wokół niego gruba warstwa mitów i przypowiastek propagandowych. W wieku trzech lat przyszły Wielki Następca miał posługiwać się bronią, w wieku sześciu ujeżdżać najdziksze konie, a jako dziewięciolatek pokonać mistrza Europy w wyścigach motorowodnych.
Mało kto wierzył, że niedoświadczony, chorowity chłopiec wychowywany w izolacji od świata zdoła utrzymać władzę w państwie. Tymczasem nie tylko przetrwał, ale i doskonale sobie radzi.

To była jedna z tych książek, po przeczytaniu których na moje usta cisną się przekleństwa. Nie mieście mi się w głowie, że w XXI wieku wciąż są miejsca na świecie, w których odziera się ludzi z człowieczeństwa, odbiera się im godność, możliwość zarabiania na życie i życia w ogóle. 

Ludzie w Korei Północnej po prostu wegetują. Za byle co mogą stracić wszystko. Autorka pokazuje, w jaki sposób można popaść w niełaskę Kim Dzong Una. I uwierzcie mi, wystarczy naprawdę pierdoła, żeby ten krzywo na Was spojrzał i skazał Was na najgorsze tortury. Więzienia w jego kraju są oceniane jako gorsze niż obozy koncentracyjne. Serio? Co trzeba mieć w głowie, żeby tak się znęcać nad innymi. Nikt, powtarzam - nikt - nie zasłużył na takie traktowanie, na pomiatanie, co w Korei Północnej jest na porządku dziennym. Podczas gdy ludzie głodują, Kim pławi się w luksusach. Ile to jeszcze będzie trwać? Kiedy ktoś w końcu przestanie widzieć w nim boga i coś się zmieni? Pewnie nigdy i to bardzo boli.

Całość jest utrzymana w niemalże gawędziarskim tonie, więc jeśli boicie się tego, że zostaniecie zanudzeni suchymi faktami albo niezjadliwą polityką, to mogę Was uspokoić. Owszem, pojawiają się daty, tabuny Kimów i nieco polityki, ale wszystko jest jasno opisane, więc nie powinniście się pogubić w tym, co autorka ma Wam do przekazania. Taka forma opowieści nieco zdejmuje z Korei Północnej ciężar jej reżimu. Nie, nie sprawia, że nagle pragniemy rzucić wszystko i tam pojechać, bo to kraj mlekiem i miodem płynący, tylko atomówką możemy oberwać, tylko po prostu nie jesteśmy aż tak bardzo tym wszystkim przerażeni. Fakt, książka daje do myślenia i pokazuje, jak oderwany od rzeczywistości jest Kim wraz ze swoją świtą, ale nie ma się po lekturze koszmarów.

Nie umiem opędzić się od wrażenia, że Kim jest małym chłopczykiem, który udaje, że wie, co robi.  Kiedy coś nie idzie po jego myśli, tupie nóżką i zaczyna się denerwować. Tylko najgorsze przy tym jest to, że przez niego cierpi tylu ludzi... Ale żeby nie było wyłącznie dołująco, to autorka pokazuje, w jaki sposób ludzie radzą sobie i próbują jakoś zarobić na życie, co nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza gdy wojsko nieustannie dyszy ludziom w kark.

Widać, że autorka rzetelnie przygotowała się do tematu, zebrała wiele informacji i przekazała je w zrozumiały sposób. Nie zanudza swoją opowieścią, po prostu pokazuje, jak wyglądała droga Kima na szczyt. Poznajemy przy okazji jego rodzinę. Jedni mieli więcej szczęścia i przeżyli. Drudzy, no cóż, z nimi tak różowo nie było. Zwłaszcza jeśli czymś podpadli Kimowi. Dla jednych ta książka może być za lekka, ale mnie styl autorki jak najbardziej podszedł i nie mam co do niego zastrzeżeń.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Sine Qua Non.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)