Dziennikarz Marek Bener dowiedział się, że straci pracę. Jednym z jego ostatnich reporterskich zadań jest wyjazd do spalonego domu. Okazuje się, że zginął w nim dawny przyjaciel Benera, który przed laty uwiódł mu narzeczoną. Teraz zrozpaczona kobieta szuka wsparcia u dziennikarza, ale wkrótce znika bez śladu…
Bener wie, że musi ją odnaleźć. Niestety, kryminalna gra, w którą zostaje uwikłany nie ma jasnych zasad. Dziennikarz nie przypuszcza nawet, że z pozoru zwykły dzień przerodzi się w walkę o życie. Reporter musi dotrzeć do prawdy, która całkowicie go odmieni.
Swoją przygodę z Robertem Małeckim zaczęłam od serii z Bernardem Grossem i muszę powiedzieć, że dobrze się stało, bo jego zdecydowanie bardziej lubię niż Marka Benera.
Nie, nie uważam, że Najgorsze dopiero nadejdzie to zła książka i szkoda na nią czasu, ale nie wciągnęła mnie od razu tak bardzo jak wspomniany przeze mnie cykl z Bernardem.
Póki co mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o głównego bohatera, Marka Benera. Chyba będziemy potrzebowali trochę więcej czasu, żeby się poznać i polubić (albo znielubić jeszcze bardziej, jedno z dwóch).
Nie mogłam narzekać na nudę w trakcie czytania. Autorowi udało się też kilka razy wyprowadzić mnie w pole. Działo się tu sporo, choć nie jestem przekonana do tego, co działo się pod koniec. Zakończenie było dla mnie troszkę naciągane, ale i tak sięgnę po kolejne części tego cyklu. Pomimo moich mieszanych uczuć Marek Bener mnie intryguje. Myślę, że jeszcze może mnie zaskoczyć.
Jeśli dobrze się orientuję, to był literacki debiut Roberta Małeckiego. Jest utrzymany na dobrym poziomie, choć zdarzyły się drobne zgrzyty, jak wspomniane przeze mnie zakończenie, ale to tylko moje zdanie i możecie się z nim nie zgadzać.
Bardzo lubię twórczość autora!
OdpowiedzUsuń