Członkowie królewskich rodów jak nikt inny byli narażeni na podanie trucizny przez wrogów. Aby zapobiec otruciu, korzystali z rogów jednorożca i antidotów wypróbowanych na skazańcach oraz z usług testerów jedzenia. Słudzy oblizywali sztućce monarchów, zakładali ich bieliznę i testowali nocniki.
Zapominali o jednej rzeczy. Trucizna często kryła się w ich codziennej rutynie. Kobiety stosowały podkłady zrobione z ołowiu i rtęci. Mężczyźni wcierali w łysiejące miejsca zwierzęce odchody. Lekarze przepisywali im rtęciowe lewatywy i maści z arszenikiem.
Trucizna nie odeszła w zapomnienie wraz z dawnymi rodami królewskimi. Wciąż jest obecna na szczytach władzy. Trudniejsza do wykrycia. Skuteczniejsza. Chętnie używana przez współczesnych dyktatorów w walce z politycznymi wrogami. Trucizna wciąż żyje i ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
Wiecie co, nie zazdroszczę królom. Gdybym należała parę wieków temu do rodziny królewskiej, to padłabym z głodu, nie byłabym w stanie jeść w takich warunkach. Już pal sześć wcześniejsze próbowanie jedzenia. To jeszcze bym zniosła, ale wyobraźcie sobie, że macie siąść do wystawnej kolacji. Brzmi smacznie, lecz wcześniej wszystko, co stoi na stole, zostaje wycałowane przez Waszych służących. Łącznie z zastawą i serwetką, którą będziecie ocierać usta. Mniam, mniam. A mało tego, również Wasze krzesło będzie wycałowane. Mało tego, nawet nie będziecie mogli spokojnie skorzystać z nocnika, bo musi być wcześniej przetestowany. Ubrań też nie założycie jako pierwsi, bo przecież mogą być nasączone trucizną.
Ta książka jest napisana w bardzo lekki sposób. Pośmiałam się przy niej, ale to był bardziej śmiech przez łzy. Wiele osób umarło, bo nie wiedziano, jak im pomóc. Upuszczano krew, przyspieszając wyniszczenie organizmu i zgon. Opcjonalnie podawano zabójcze mieszanki, które rzekomo miały pomóc. Mało tego, ludzie sami sobie szkodzili. Jest to pokazane w rozdziale dotyczącym tego, jakich "kosmetyków" używały kobiety. Zdecydowanie odradzam jedzenie w trakcie lektury. Niektóre opisy są naprawdę obrzydliwe.
Całość podzielono na kilka części. Na początku dowiadujemy się o panujących na dworze zwyczajach, niektóre z nich przytoczyłam. Następnie przechodzimy do opisu sylwetek postaci historycznych, które odeszły w dość niewyjaśnionych okolicznościach. Autorka stara się odpowiedzieć na pytanie, czy ich otruto, czy śmierć miała podłoże naturalne. Pamiętajcie, że medycyna wtedy stała na niskim poziomie i ludzie nawet nie wiedzieli, że na coś chorowali. Ostatnia część książki została poświęcona czasom współczesnym. Ta najmniej przypadła mi do gustu, ale mimo wszystko całość oceniam dobrze.
Publikacja pokazuje, jak długą drogę przeszła medycyna. Przy okazji możemy dowiedzieć się, czy trucie wrogów nadal jest praktykowane. Jeśli lubicie książki historyczne i literaturę faktu podaną w lekkiej formie, to może być książka dla Was.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)