Strony

poniedziałek, 9 marca 2020

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #308 Jenny Blackhurst "Noc, kiedy umarła"

Evie Bradley skoczyła z klifu w dniu swojego ślubu. Dlaczego to zrobiła? Przecież wydawało się, że jest szczęśliwa... Jej ciało nie zostaje odnalezione, więc jej mąż wierzy, że ta przeżyła upadek. Miesiąc po tym wydarzeniu jej przyjaciółka, Rebecca, dostaje wiadomość o treści: "Mogłaś mnie uratować". Co stało się tej feralnej nocy, gdy Evie skoczyła?

Moim zdaniem to najlepsza jak do tej pory powieść tej autorki. Od początku do końca byłam zaintrygowana tym, co się działo. Bardzo dobrze w tym przypadku zagrała prowadzona dwutorowo narracja. To podsycało moją ciekawość. Co prawda parę wątków przewidziałam, ale nie jestem tym rozczarowana.

Bohaterowie zostali wykreowani w taki sposób, że nie są obojętni. Ja w każdym razie zaangażowałam się w to, co się działo w ich życiu. Byłam ciekawa, co dalej się wydarzy. Tym bardziej, że w pewnym momencie udało się autorce mnie wyprowadzić w pole i już nie wiedziałam, co właściwie się stało i komu mogę zaufać.

Zakończenie było nieco przewidywalne, ale nie powiem, żeby specjalnie mi to przeszkadzało, chociaż nie pogniewałabym się, gdyby całość zakończyła się nieco wcześniej i pewne kwestie zostały w sferze domysłów. To byłoby moim zdaniem ciekawsze, ale nie uważam, żeby zakończenie było złe.

Pomysł na fabułę był bardzo dobry. Wykonanie jest całkiem niezłe. Jak wspomniałam, niektóre wątki można przewidzieć, ale opowieść składa się w trzymającą się kupy całość. Kawał dobrej roboty zrobiła w przypadku tej powieści lektorka, Anna Szawiel, bardzo przyjemnie jej się słuchało.

Jestem ciekawa, co jeszcze autorka będzie mi miała do zaoferowania.

1 komentarz:

  1. Jestem po lekturze tej książki i naprawdę mi się podobała. 😊

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)