Amy Winter to komisarz policji, która jest biologiczną córką seryjnych morderców. Niedawno pochowała swojego adopcyjnego ojca, szanowanego policjanta. Kiedy wraca do pracy po pogrzebie, jak grom z jasnego nieba spada na nią list od Lillian Grimes, biologicznej matki, która siedzi za kratami. Teraz kobieta gotowa jest podać miejsca pochówku trzech spośród swoich ofiar – ale tylko wówczas, gdy Amy zagra w jej grę. Do komisarz wracają skryte w mrokach pamięci wspomnienia. Musi uratować życie dziewczynki, równolatki jej siostry, która zginęła, by Amy mogła żyć.
Miałam już do czynienia z twórczością autorki, czytałam jej poprzednią książkę, więc mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Tyle że Caroline Mitchell przeszła samą siebie, ale po kolei.
Narracja w powieści toczy się dwutorowo. Mamy teraźniejszość i przeszłość Amy, które przeplatają się ze sobą, tworząc całość. Z każdym kolejnym rozdziałem wraz z główną bohaterką dowiadujemy się czegoś o niej. Szkoda, że tak niewiele było jej z dzieciństwa, ale może to nawet i lepiej. Pozostała dzięki temu pewna atmosfera tajemnicy. Amy była dla mnie kimś, z kim raczej nie chciałabym zadrzeć. Miała pazura, to trzeba jej przyznać. Nienawidziłam z całego serca jej biologicznej matki. W łyżeczce wody bym ją utopiła. Ja nie wiem, skąd tak psychopatyczni ludzie się biorą i jak mogą w nocy spać. Jeśli przeczytacie książkę, to pewnie przyznacie mi rację. Cisną mi się same niekulturalne słowa, by opisać Lillian.
Autorka dobrze zarysowała relacje między poszczególnymi bohaterami. Wierzy się w nie. Pod kątem psychologii postaci nie mam się do czego doczepić. Do końca nie byłam pewna, kto stoi za porwaniem dziewczynki i pomyliłam się w obstawianiu przestępcy, ale to akurat jest plus, bo do tej pory nie mogę pozbierać szczęki z podłogi po przeczytaniu zakończenia. Chciałabym zobaczyć swoją minę, gdy je poznałam. W pewnym momencie byłam mocno skołowana i nie wiedziałam, komu mam ufać. Jak ja lubię takie książki.
Powieść Caroline Mitchell wzbudza sporo emocji. Wzrusza, zwłaszcza w momentach spotkania z rodzinami ofiar sprzed lat, które tylko chcą pochować ciała swoich bliskich. Wzbudza gniew, gdy tylko pojawiają się biologiczni rodzice Amy. Autorka poruszyła tu nie tylko wątek seryjnych zabójców, ich poczynań oraz tego, jak ich córka odnajduje się w nowej rzeczywistości po poznaniu prawdy. Pojawia się również wątek związany z przemocą domową.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Od początku do końca trzymała mnie w napięciu i w kluczowym momencie wyprowadziła w pole. Takie powieści sobie cenię i polecam Waszej uwadze.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Książka czeka już na moim czytniku, więc na pewno będę ją czytała. 😊
OdpowiedzUsuń