Jennifer Wright "Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości"

Choroby mogą zrujnować czyjeś życie wcale nie dlatego, że komuś odpada nos. Niszczą ludzi, jeśli reszta społeczeństwa izoluje ich i pozbawia prawa do pomocy i szacunku. W najlepszych przypadkach, jak to było w Strasburgu w czasie plagi tanecznej, społeczeństwo się jednoczy, by zadbać o swoich najsłabszych członków.
Z tej książki dowiesz się, że zabić cię może: taniec, brudne ręce, seks, w zasadzie wszystko…
W 1518 roku kobieta zaczęła tańczyć w centrum Strasburga. Po tygodniu dołączyły do niej 34 osoby, po miesiącu kolejne 400. Wszyscy zmarli z powodu ataków serca, udarów mózgu, wycieńczenia organizmu. Zatańczyli się na śmierć. Niektóre cywilizacje ginęły przez choroby, na które w tamtych czasach nie było lekarstwa. 

Kiedy zamawiałam tę książkę, nawet nie spodziewałam się, że jej wstęp, w którym autorka mówi, że od wielu lat nie nęka nas żadna epidemia, będzie nieaktualny (w momencie napisania tej publikacji nikt nie słyszał o wirusie z Chin, nie jest to więc błąd autorki). Sami widzicie, co dzieje się na świecie, każdy z nas odczuwa skutki pandemii.

Przyznaję szczerze, że nieco obawiałam się lektury tej książki. Dlaczego? Nie wiedziałam, w jaki sposób autorka podejdzie do opisania plag, które przyniosły śmierć milionom ludzi. Jennifer Wright podeszła do tematu z humorem, ale i z szacunkiem. Nie czułam się zdegustowana, gdy pisała o odpadających nosach czy zmianach na ciele, które pojawiały się, gdy nie było szczepionek na ospę. I uwaga, na końcu znajdują się zdjęcia, na których można zobaczyć, jak wyglądały ofiary omówionych tu chorób. Jeśli macie słabe żołądki, może lepiej ich nie oglądajcie. Autorka porusza także kwestię antyszczepionkowców. I nie grzmi na nich, ale zwraca ich uwagę na ten problem w sposób dający do myślenia. Przynajmniej takie jest moje zdanie.

Jennifer Wright przypomniała o chorobach, które nękały ludzkość wiele lat temu. Dziś umiemy sobie z nimi radzić, są szczepionki, leki, ale Aztekowie i Inkowie nie mieli takiego szczęścia. Zagładę przyniosła im ospa. Oni nie mogli się przed nią bronić. Przywołała także: plagę taneczną, gruźlicę, polio, tyfus, hiszpankę czy dżumę. Każdy z rozdziałów jest poświęcony osobnej chorobie. Część z nich udało nam się póki co pokonać.

Książkę czyta się jednym tchem, choć porusza ciężką tematykę. Nie musicie obawiać się tego, że zostaniecie przytłoczeni naukowymi faktami. Tak, pojawiają się takowe, ale zostały przedstawione w bardzo przystępny sposób. Na końcu znajdziecie kilkanaście stron z przypisami, co pokazuje, że autorka solidnie przygotowała się do pracy. 

Brawo dla Macieja Miłkowskiego za przekład. Całość czyta się bardzo dobrze, można się pośmiać w trakcie lektury. To zwłaszcza teraz bardzo mi się przydało.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Bardzo na czasie. Ja już chyba nie dam rady o tym czytać, ale może sięgnę, kiedy skończy się to całe zamieszanie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka