Strony

wtorek, 18 lutego 2020

Mikołaj Marcela "Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku"

Jak zmienić szkołę?
Jak być mądrym rodzicem?
Na co zwracać uwagę nauczycielom?
Jak pomóc uczniom?
Jak dobrze się uczyć?
Dlaczego praktyka czyni mistrza?
Czego brakuje w szkole?
Jak motywować do nauki?
Czy potrzebujemy ocen i egzaminów?
Jak mogłaby wyglądać szkoła przyszłości?

Na początku powiem, że na 3. roku studiów przez połowę semestru miałam zajęcia z Mikołajem Marcelą. Pamiętam, jak przyszedł do sali i powiedział, że nie będzie z nami przerabiał kanonu lektur do egzaminu (miałam z nim zajęcia z Młodej Polski), tylko zajmie się książkami typu Frankenstein czy Dracula. Oczywiście większość wpadła w popłoch - jak to, nie będzie omawiania lektur? To co to za sens, żeby takie zajęcia były. Gdyby nie to, nigdy nie czytałabym Draculi w Bibliotece Śląskiej podczas strasznej burzy z piorunami i na samo wspomnienie mam na całym ciele ciarki. Dziękuję za to.

Bądźmy szczerzy - wiedza ze szkoły niespecjalnie się w dorosłym życiu przyznaje, nasz system edukacji potrzebuje konkretnej reformy. Za dużo w szkole teorii, za mało praktyki. Wymaga się od dzieci, żeby były dobre ze wszystkiego, serwuje się im korki, a nie mają one czasu na rozwijanie własnych pasji. Ja byłam typem dziecka niepokornego. Jeśli coś mnie nie interesowało, po prostu się tego nie uczyłam. Oceny miałam dobre, ale to dzięki mojemu kombinowaniu, a nie wkuwaniu na pamięć. Szkoła nie przygotowuje do życia, karze uczyć się formułek, które sobie można w nosek wsadzić. 

Owszem, są w szkołach nauczyciele z pasją, sama takich miałam, ale są oni ograniczeni programem. Nigdy nie zapomnę pani od biologii z liceum, która potrafiła wytłumaczyć nawet najtrudniejsze zagadnienia genetyczne. I choć jestem humanistką, kocham dzięki niej biologię. Miałam też świetną panią od matematyki w liceum. Pana od angielskiego i panią od historii też dobrze wspominam. To byli nauczyciele z pasją. Niezbyt dobrze wspominam panią z niemieckiego. Dobrze wiedziała, że uczyłam się wcześniej języka i mam niemieckie korzenie, ale to nie powstrzymało jej przed postawieniem mi jedynki z pracy domowej, bo użyłam w niej konstrukcji, której nie było jeszcze na lekcji. To nic, że przerabiałam ją wcześniej. Zamiast mnie pochwalić, zachęcić do tego, żebym powiedziała, skąd znam tę konstrukcję, sprowadziła mnie do parteru, oskarżając o to, że ktoś mi tę pracę napisał. Od tej pory mam opory przed niemieckim, choć dobrze sobie z nim radziłam.

Podobnie było na studiach. Jedni wykładowcy byli świetni, jak choćby wspomniany w książce prof. Ryszard Koziołek, ale o innych szkoda nawet mówić. Przykład - proszę bardzo. Miałam zajęcia z pewną panią profesor. Na każdych z nich mówiła, że pani Maria się dawno nie odzywała i mnie pytała. Kiedy napisałam pracę dotyczącą interpretacji wiersza, do której naprawdę się przyłożyłam, nie zaliczyła mi jej, bo powiedziała, że to nadinterpretacja i ona widzi coś innego. Na zaliczeniu powiedziała mi jeszcze, że ja chyba do niej na zajęcia nie chodziłam, bo mnie nie kojarzy... Tak, witamy na polonistyce.

Może i nie ze wszystkim, co napisał autor, się zgadzam, ale w wielu kwestiach nie mogę mu nie przyznać racji. Po co każemy się dzieciom uczyć niepotrzebnych pierdół na pamięć, skoro wszystko można znaleźć, jeśli się wie, gdzie to zrobić. Trzeba jednak dzieciom uświadomić, że nie wszystko, co jest napisane w sieci, to prawda. I o tym autor też mówi. Zwraca uwagę na to, że wymaga się od dzieci tego, żeby były dobre ze wszystkiego. Powiedzcie szczerze - pytał Was ktoś kiedyś, co mieliście w 4. klasie szkoły podstawowej z matematyki? Wymaga się od uczniów kucia na pamięć, ale nie uczy się ich myślenia. Taka osoba w dorosłym życiu nie da sobie rady.

Po co nam pisanie prac pod klucz? Albo omawianie wierszy pod klucz? Zamiast uczyć kulturalnej dyskusji na ten temat, uczy się zgadywania, co miał na myśli autor arkusza maturalnego. Nie umiemy dyskutować na poziomie, nie pokazano nam tego w szkole. Nie umiemy bronić swojego zdania, zadawać pytań.

Mamy wielu wspaniałych nauczycieli, dajmy im możliwość uczenia dzieci w ciekawy sposób, więcej praktyki, mniej teorii. I przede wszystkim - nauczmy dzieci myśleć, nie róbmy z nich robotów, które nie potrafią same podjąć decyzji. Polecam tę książkę zarówno rodzicom, jak i nauczycielom.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa publikacja, którą chętnie przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś przemknęła mi ta książką pod nosem. Mam zamiar ją kiedyś przeczytać, bo wydaje się być interesująca.
    swiatrico.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)