Strony

czwartek, 6 lutego 2020

Eddy de Wind "Stacja końcowa Auschwitz"

To, co zawsze widzisz, to dym z kominów krematorium. Wieczny płomień pali się dzień i noc, a ty zdajesz sobie sprawę, że to palą się ludzie. Ludzie tacy jak ty (...). Cudowne boskie dzieło.
Czasem, gdy powietrze jest wilgotne, dym rozchodzi się po obozie. Czuć palone mięso, stek smażony na patelni na zbyt małej ilości masła. To twoje śniadanie, bo zabrakło ci chleba. Tego długo się nie wytrzyma. Jesteś zmęczony, masz dość samego siebie, ponieważ jesteś człowiekiem, a esesman też się za takiego uważa.
Holandia, rok 1942, żydowski doktor Eddy de Wind pracuje jako wolontariusz w Westerbork, przejściowym obozie. To tu poznaje swoją miłość, młodą żydowską pielęgniarkę – Friedel. Zakochują się w sobie i biorą w obozie ślub. W 1943 roku zostają przetransportowani do Auschwitz. Tam zostają rozdzieleni: Eddy trafia do baraku numer 9, Friedel do baraku 10, w którym przeprowadzane są medyczne eksperymenty. Koniec roku 1944. Rosjanie zbliżają się do Auschwitz, naziści rozpoczynają zacieranie śladów, a więźniowie wyruszają w głąb Niemiec w marszu śmierci. Eddiemu udaje się ukryć, pozostaje w Auschwitz i zaczyna pisać.

Każda tego typu publikacja łamie mi serce, a właściwie rozrywa je na strzępy. Nigdy nie zrozumiem tego, jak ktoś mógł tak okropne rzeczy zrobić drugiemu człowiekowi. Odebrać mu godność, przeprowadzać na nim eksperymenty. Mordować z zimną krwią w brutalny sposób. Palić w piecu jak śmiecia.

Ta książka powstała na podstawie pamiętników Eddy'ego, które ten spisywał po tym, jak naziści opuścili Auschwitz. Dowiadujemy się, jak wyglądała podróż do obozu, selekcja, a także późniejsze życie, a raczej wegetacja w nim.

Czytałam już wiele książek o tematyce obozowej, ale ta obozowa brutalność nigdy nie przestanie mnie przerażać. Nie umiałam ze spokojem czytać tych opisów. Nie umiem spokojnie patrzeć na ludzkie cierpienie. Czytać o ludziach, którzy byli głodni, chorzy, wychudzeni, a musieli stać po pas w wodzie i wygrzebywać żwir. Nie mogli nawet na chwilę odpocząć, bo czekała ich za to kara. "Praca" miała ich uwolnić. Większość z nich zdawała sobie sprawę, że jedyną drogą ucieczki był komin krematorium.

Po raz pierwszy miałam okazję, by przekonać się, jak wyglądał obóz z perspektywy holenderskiego więźnia. Do tej pory czytałam relacje Polaków, Niemców, Romów i Żydów. I muszę przyznać, że to było szokujące dla mnie przeżycie. Po raz pierwszy spotkałam się z tak otwarcie wyrażoną niechęcią do polskich więźniów, uważaniem ich za lepszych, bardziej uprzywilejowanych, lepiej odżywionych i cwanych. Ta jednostronność może nieco bić po oczach, ale nie nam oceniać to, co czuli ludzie walczący o przetrwanie. Nie mogli zdobyć dodatkowej porcji jedzenia, więc źle myśleli o tych, którym się to udało. Nie wiemy, co działoby się w naszych głowach, gdybyśmy byli na ich miejscu.

Tę historię napisało samo życie. To była relacja z pobytu w Auschwitz pisana "na gorąco". Niektórym czytelnikom może wydawać się, że brakuje tu emocji. I może faktycznie tak jest, czasem można mieć wrażenie, że czytało się sprawozdanie, ale ci ludzie byli tak wyczerpani tym, co przeżyli, że nawet nie umieli cieszyć się z wyzwolenia obozu. Zwróćcie uwagę na opisujący to fragment. Wojna odebrała im nie tylko dom i bliskich, ale w wielu przypadkach zabrała ze sobą ich dusze, nie oddając ich z powrotem.

Autor pokazuje, jak niektórym więźniom udało się przeżyć obozowe piekło. Ktoś mógł być zdrowy i szybko umrzeć, a ktoś inny, niekoniecznie cieszący się końskim zdrowiem, przeżył. Dlaczego? Przekonajcie się o tym sami.

Nie ma tutaj może zbyt wielu mrożących krew w żyłach i szokujących opisów. Eddy de Wind przekazuje za to prawdę, o której nam nie wolno zapomnieć. Odchodzą ostatni ocalali z tego piekła. Nam, żyjącym, nie wolno dopuścić do tego, by znów miało ono miejsce.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

2 komentarze:

  1. Aktualnie czytam "Bibliotekarkę z Auschwitz", ale istnieje jeszcze wiele tytułów dotyczących wojny, które chciałabym poznać. Ten także znajduje się na liście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po ten tytuł koniecznie chcę sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)