"Po popularności „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, w wiktoriańskich gazetach i czasopismach często pojawiały się opowieści o duchach w czasie świąt Bożego Narodzenia, a czytanie ich przy świecach lub przy kominku stało się coroczną tradycją. Zbiór świątecznych opowieści grozy reprezentuje mieszankę różnorodnych stylów i motywów wspólnych dla wiktoriańskiej fikcji o duchach i obejmują dzieła niegdyś popularnych autorów, takich jak Elizabeth Gaskell, Edith Wharton, M.R. James, F. Marion Crawford czy Andrew Haggard, a także wkład anonimowych lub całkowicie zapomnianych pisarzy".
Tak, wiem, święta są już za nami, jednak moim zdaniem jest to książka, którą można czytać bez względu na porę roku i okres świąteczny.
Nieco obawiałam się tego, że opowiadania, które dawniej wzbudzały strach, mnie będą śmieszyć. Jak wiadomo, te historie mają swoje lata, a wtedy nieco inne rzeczy ludzi straszyły. Ale wiecie co? Moje obawy okazały się niepotrzebne. Niemal przez cały czas w trakcie czytania czułam ciarki na całym ciele. Zwłaszcza historia o duchu lalki siadła mi na psychice. To zresztą moje ulubione opowiadanie, co nie znaczy, że reszta jest zła, bo wszystkie trzymają dość wysoki poziom.
Nie ma tutaj odgrzewanych kotletów, powielanych wątków, co moim zdaniem jest zdecydowaną zaletą tej książki, bo nie wiadomo było, jak dana historia się potoczy. Każde opowiadanie pokazuje inne spojrzenie na temat sił nadprzyrodzonych.
Ta książka klimatem stoi. Dzisiaj nie ma już takich opowiadań. Autorzy na tyle umiejętnie operowali słowem pisanym, że widziałam przed oczami to, o czym mi mówili. Bardzo mnie to urzekło. Nie myślałam, że ta publikacja wywrze na mnie aż tak duże wrażenie. Jeśli szukacie książki z duszą, to bardzo dobrze trafiliście.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)