Strony

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Przedpremierowo! Kelly Irvin "Syn pszczelarza"

Debora Lantz wraz w matką i rodzeństwem przyjeżdża do południowego Teksasu. To miało być urodzajne, zielone miejsce. Rzeczywistość okazała się inna, a maleńka gmina amiszów, do której dołączyła rodzina Debory, boryka się z trudnościami i ledwo wiąże koniec z końcem. Debora tęskni za domem i zielonym Tennessee, lecz nade wszystko pragnie szczęścia matki, która owdowiała i została sama z piątką dzieci. Jej mężem ma zostać Stephen, mężczyzna, którego Abigail nie wybrała przed laty. Teksas napawa Deborę wstrętem. W końcu poznaje Fineasza Kinga, syna miejscowego pszczelarza, okaleczonego w dzieciństwie w wyniku wypadku, w którym zginęła jego matka. Czy chłopak pomoże jej w odnalezieniu się w nowym miejscu?

Nieczęsto sięgam po takie książki. Mam raczej uczulenie na romanse. Do czytania zachęcił mnie jednak wątek amiszów. Niewiele wiem o tej społeczności. Chciałam się przekonać, co autorka będzie miała mi o nich do powiedzenia.

Muszę Wam powiedzieć, że poczułam się pośród bohaterów jak w domu. Tam było tak spokojnie. Może i nie mieli dostępu do najnowszych technologii, dzieci rodziły się w domach, ale było w tym coś magicznego. I niebezpiecznego zarazem. Nie mogą chronić się przed żywiołami tak dobrze jak my. Jednak szanują naturę bardziej niż my. Tego się od nich powinniśmy uczyć.

Dałam się porwać tej historii. Pokochałam z całego serca Abigail, matkę Debory, ją samą zresztą też. O małej Hazel nie wspominając, ona roztopiła moje serce. Początkowo nie umiałam określić, co czuję do Fineasza. Potrzebowałam chwili, by znaleźć się w jego świecie i zrozumieć go. Ma potencjał i jestem ciekawa, jak rozwinie się na przestrzeni cyklu. Za to utopiłabym w łyżeczce wody Stephena. Kiedy tylko pojawiał się na kartach powieści, miałam ochotę czymś w niego rzucił. To była tak odpychająca postać, że aż na samo wspomnienie o nim zgrzytam zębami.

To była jedna z tych książek, przy których oderwałam się od rzeczywistości, znalazłam się bliżej natury i mogłam na nowo się nią zachwycić. Docenić to, co od niej mam. Dzisiaj żyjemy w takim biegu, że nie potrafimy się zatrzymać i spojrzeć na to, co nas otacza. Ta powieść pozwoliła mi na oddech, którego mi brakowało. Jestem ciekawa, co przyniosą mi kolejne części tej historii.

Co prawda ta powieść jest przewidywalna, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. To była prosta, ale magiczna historia, którą pokochałam. Bardzo chętnie znajdę się znów w tym świecie. Jeśli szukacie spokojnej, ale dającej do myślenia opowieści, a przy okazji chcecie poznać społeczność, z którą raczej się nie spotykamy na co dzień, polecam tę książkę.

Premiera odbędzie się już jutro!

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)