Marco Besana ma napisać artykuł o mężczyźnie rozszarpanym przez niedźwiedzia. Wydaje się, że to był wypadek, jednak Ilaria Piatti odkrywa, że okolice, w których doszło do nieszczęścia, są co najmniej podejrzane. Doszło tam bowiem do kilku tajemniczych wypadków. A każda kolejna ofiara przed śmiercią cierpiała na tajemnicze dolegliwości. Podrzucona reporterom wskazówka naprowadza ich na trop słynnej osiemnastowiecznej trucicielki. Czy to możliwe, że jej postać stała się inspiracją dla groźnego seryjnego mordercy?
To drugi już tom przygód Besany i Piatti. Od razu powiem, że jeśli nie czytaliście poprzedniego, nie macie się nawet co zabierać za czytanie tego, odpadniecie już po paru stronach.
Odniosłam wrażenie, że ta część jest trochę słabsza. Nie, nie mówię, że jest zła, ale na przykład nie byłam w stanie zaangażować się w to, co działo się w życiu prywatnym bohaterów. Chociaż fragmenty z Ilarią w roli głównej były nieco ciekawsze niż życie Marco. Rozdziały z nim i jego synem były dla mnie zapychaczami. Za to wszystko, co było związane ze śledztwem, intrygowało mnie od samego początku.
Uważam, że intryga została wykreowana w ciekawy sposób. Na dodatek osoby, które próbują rozwiązać zagadkę kryminalną, nie są detektywami, więc nie mają takich środków jak policja, a mimo to nie poddają się. Do samego końca nie byłam w stanie zorientować się, kto za tym wszystkim stoi. Zakończenie mnie zaskoczyło.
Narracja może na początku wydawać się chaotyczna. Z jednego bohatera przeskakujemy do drugiego, wątki mieszają się ze sobą, więc trzeba się skupić, żeby się do tego przyzwyczaić i nie pogubić się w fabule. Potem książka właściwie czyta się sama.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Burda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)