"Posłuchajcie opowieści starego bajarza… Czternastu opowieści o pradawnych czasach, gdy światy bogów i ludzi stanowiły jedność. Kiedy bogowie ciskali pioruny, rusałki tańczyły w księżycowym blasku, a krwiożercze zmory i wilkołaki pustoszyły ludzkie siedliska. Żaden śmiertelnik nie mógł być świadkiem tych zdarzeń. Nieśmiertelni przekazali opowieści o tych dniach najstarszym ludziom, a dziadowie i ojcowie swoim synom i wnukom. Powtarzane z ust do ust, z pokolenia na pokolenie, przetrwały do dziś.
Wybierzcie się z nami na błogie łąki Wyraju oraz na jałowe pustkowia groźnej Krainy Zmarłych, by poznawać ich odwieczne tajemnice. Otwórzcie serca, odkryjcie własne korzenie, wsłuchajcie się w głosy przodków".
Jaką wiedzę wynosimy ze szkoły na temat mitologii słowiańskiej? Niewielką, jeśli nie żadną. Nikt nie zwraca uwagi na to, byśmy znali naszą mitologię. Grecka, rzymska i egipska są ważne. Cały świat ją zna. A co z nami?
Dawno, dawno temu Mieszko I przyjął chrzest. Od tego czasu dawne wierzenia przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie wolno było wierzyć w innych bogów. Puf - wszystko to, w co wierzyli Słowianie, przestało istnieć. Zapomnieliśmy o naszej mitologii. Witold Jabłoński tłumaczy, jak do tego doszło. Tłumaczy, dlaczego pomija się mitologię słowiańską.
Moja wiedza o tej mitologii ograniczała się do tego, że obiły mi się o uszy imiona: Perun, Światowid i Swarożyc. I w sumie tyle. Mniej więcej kojarzyłam, czym się zajmowali - zwłaszcza Perun i Światowid. Miałam jeszcze jakieś mętne pojęcie o rusałkach. Studiowałam co prawda filologię polską, ale nie powiem, żebym z niej wyniosła jakąś szerszą wiedzę na temat mitologii słowiańskiej. Postanowiłam nadrobić zaległości, bo nie wypada, żebym nie znała wiary moich wiele razy praprzodków, skoro całkiem nieźle orientuję się w mitologii greckiej i egipskiej.
Książkę czyta się jednym tchem. To 14 opowieści, które pokazują nam między innymi to, w jaki sposób doszło do stworzenia świata. Znalazły się tutaj opowieści o postaciach, które możecie kojarzyć z różnych dzieł kultury. Może nie do końca takie wersje, ale coś pewnie będziecie kojarzyć. Podejrzewam, że sam sposób prowadzenia opowieści też nie będzie Wam całkiem nieznany.
Autor tworzył te opowieści, opierając się na źródłach, ale także dodając coś od siebie. Nie martwcie się, w trakcie czytania będziecie wiedzieć, gdzie zaczyna, a gdzie kończy się fantazja Witolda Jabłońskiego.
Całość uzupełniają genialne ilustracje. Dopowiadają to, czego słowa nie są w stanie opisać (choć autor ze słowem pisanym radzi sobie bardzo dobrze), sprawiają, że opisywane postacie nabierają kształtu. Każdy z rysunków ma w sobie coś niezwykłego. Są w stanie wzbudzić niepokój, ale są przede wszystkim dopracowane w każdym, najmniejszym nawet szczególe.
Całość wywarła na mnie ogromne wrażenie. Cały zespół, który pracował nad wydaniem tej książki, dołożył wszelkich starań, by ta pozycja była wartościowa. Zarówno jej treść, jak i szata graficzna są dopracowane. Mogę polecić tę książkę z całego serca. Jeśli szukacie kopalni wiedzy na temat naszych rodzinnych mitów, bardzo dobrze trafiliście. Byłabym za tym, żeby fragmenty tej książki były czytane w szkole na lekcjach historii albo języka polskiego. To kawał dobrej lektury. Gawędy, które powinni znać wszyscy. Skoro orientujemy się w tym, który bóg co robił na Olimpie, dobrze byłoby, gdybyśmy wiedzieli, jakim zasobem bogów kiedyś dysponowaliśmy.
Witold Jabłoński
Dary bogów
Wydawnictwo Genius Creations
Bydgoszcz 2019
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Genius Creations.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)