Związek Verity i Mike’a nie należał do konwencjonalnych. Nie chodzili na randki jak zwykli ludzie. Nie kręciły ich też rozrywki typu kino, kręgle czy basen. Kochankowie upodobali sobie swoistą grę, która często kończyła się namiętnym seksem. A przynajmniej tak było kiedyś. Verity postanowiła jednak poślubić innego mężczyznę. Na swój ślub zaprasza Mike'a, który nie kryje swojego zaskoczenia jej decyzją. Uważa jednak, że jest to wstęp do kolejnej, bardziej wyrafinowanej rundy dawnej gry. Wierzy, że jeśli będzie bacznie obserwował ukochaną, dostrzeże wyczekiwany znak...
Będę z Wami szczera, zamówiłam tę książkę, bo myślałam, że to będzie odmóżdżacz, przy którym trochę się rozerwę. Nie nastawiałam się na wybitną lekturę. Tym bardziej, że przynajmniej w moim kręgu znajomych ta powieść nie zbierała zbyt dobrych opinii. Wszyscy raczej kręcili nosem. Muszę jednak powiedzieć, że przepadłam przy tej książce na dobre. Ale po kolei.
Mamy dwoje kochanków. Verity i Mike'a. Oboje upodobali sobie dość specyficzny sposób na romansowanie. Co prawda wychodzą razem do baru, ale to nie jest typowa randka. Nie chcę jednak zdradzać, o co dokładnie chodzi, bo wtedy streszczę Wam książkę, a tego robić nie chcę. W każdym razie w pewnym momencie kobieta postanawia związać się z innym mężczyzną. Mike nie do końca potrafi w to uwierzyć.
Niektórzy narzekają, że ta książka jest wypełniona wyznaniami człowieka, który nie bardzo ma równo pod sufitem i postrzega świat na własnych zasadach. Przez to niewiele się tutaj dzieje. Fakt, może i akcja nie mknie na złamanie karku, ale mimo wszystko nie nudziłam się w trakcie lektury. Z niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Intrygowało mnie to, co będzie mi miała do przekazania autorka. I wiecie co? Nie umiałam podejść do tej historii bez emocji.
Zarówno Verity, jak i Mike mnie nieziemsko irytowali. Nie chciałabym raczej przyjaźnić się z żadnym z nich, choć może prędzej nawiązałabym relację z kobietą. Ona jakoś mniej mnie przerażała. Krew się we mnie gotowała, gdy śledziłam zachowanie Mike'a. Całą opowieść poznajemy z jego perspektywy. Mamy dzięki temu możliwość, by zajrzeć w głąb jego umysłu. Z jednej strony to daje pełen obraz jego osobowości, tłumaczy pewne zachowania, jednak z drugiej strony nieco może zabraknąć perspektywy kogoś z zewnątrz. Kogoś, kto uzupełniłby jego opowieść. Przedstawił niektóre wydarzenia z innej perspektywy. Ja niespecjalnie nad tym ubolewałam, choć były momenty, gdy brakowało mi nieco Verity.
Ta książka przeraża, daje do myślenia. Pokazuje, do czego może doprowadzić obsesja. Pochłonęłam tę powieść jednym tchem. Może i nie jest to najlepszy thriller psychologiczny, z jakim miałam do czynienia, ale moim zdaniem stoi on na dość dobrym poziomie. Może przypaść do gustu fanom tego typu literatury.
Jak wspomniałam, nie miałam wysokich wymagań odnośnie tej książki. Właściwie niczego się po niej nie spodziewałam. Jestem jednak pod wrażeniem. Ta historia na długo pozostanie w mojej pamięci, ponieważ wywołała we mnie cały repertuar emocji. Głównie tych złych, ale nie spłynęła po mnie jak po kaczce, na co się nastawiłam. Może i zaskoczenie niespecjalnie mnie zaskoczyło, lecz mimo wszystko pasowało do tej opowieści.
Moim zdaniem autorka ma potencjał i chętnie jeszcze kiedyś przeczytam jej książkę. Araminta Hall potrafi wykreować bohaterów, w których się wierzy i liczę na to, że jeszcze kiedyś mnie zaskoczy.
Araminta Hall
Okrutne pragnienie
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2019
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu W.A.B.
Bardzo chętnie poznam twórczość autorki :)
OdpowiedzUsuń