Pewnego dnia do mieszkania Zofii ktoś się włamał. Zniknęły nie tylko pieniądze, ale też pewne dokumenty. Na dodatek ktoś sprofanował mundur galowy męża kobiety. "Policja zabiera się do śledztwa jak pies do jeża, chociaż ślepy wpadłby na to, że wszystkie tropy prowadzą do sąsiada z góry, faceta bez nogi. Nie ma mowy, tego munduru mu nie przepuści. Postanawia policzyć się z nim sama. Okazuje się jednak, że facet bez nogi został zamordowany, a ona sama jest pierwszą podejrzaną. Nie pozostaje jej nic innego, jak chwycić rączkę wiernego wózka zakupowego i rozpocząć własne śledztwo".
Przez pewien czas przez media społecznościowe przewijała się ta książka. Prawie wszystkie jej recenzje były pozytywne, więc i ja postanowiłam się za nią zabrać. I wiecie co, znalazłam swoje książkowe barachło roku.
Początek był całkiem niezły. Do momentu, gdy Zofia wykonała telefon na policję, nawet się zaśmiałam. Później tylko uderzałam ręką w czoło, gdy śledziłam rozwój wydarzeń. I gdyby nie to, że lektorka audiobooka, którego wysłuchałam, robiła świetną robotę, to rzuciłabym książkę w kąt.
Główna bohaterka jest totalnie antypatyczna. Nie da się jej lubić. Życzyłam jej wszystkiego najgorszego i chciałam, żeby w końcu jej ktoś głowę odstrzelił. To był typ człowieka, któremu wszystko jej się należało, bo tak. Oczywiście była najmądrzejsza, a jej bronią było rżnięcie głupa. To, co wyczyniała w mieszkaniu martwego sąsiada i w szpitalu, było po prostu żałosne. Nie bawi mnie chamstwo. Uszczypliwość, błyskotliwość - owszem, ale nie chamstwo. A taka ta bohaterka była - na wskroś chamska.
Sama fabuła jest tak infantylna, że nie sposób w cokolwiek uwierzyć. Napisanie dobrej komedii to bardzo trudne zadanie. A ja od tej komedii kryminalnej się odbiłam. Z hukiem. Rozbawiła mnie jedna scena na całą książkę, a nie jestem typem mruka, bardzo łatwo można mnie rozśmieszyć. Tylko nie czymś takim. To, co się tutaj działo, było dla mnie po prostu żenujące. To nie jest mój typ humoru.
Dla mnie było tu za dużo żenujących scen. Wizyta w mieszkaniu zmarłego sąsiada - pierwszy poziom żenady. Scena w restauracji - drugi. Poziom krytyczny przyniosło oglądanie filmu. Tu już z moich ust wyrwało się przekleństwo i dosłuchałam książkę ze względu na lektorkę. I tyle.
Jestem zażenowana tą książką i jej nie polecam. Historia miała potencjał, ale moim zdaniem został kompletnie zaprzepaszczony.
Jacek Galiński
Kółko się pani urwało
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2019
Skutecznie mnie odstraszyłaś :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O widzisz, a ja miałam ochotę ją przeczytać. Teraz chyba zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuńJa byłam napalona jak dzik na szyszki i niestety, to nie mój typ humoru...
UsuńHmm, jak bardzo się nie zgadzam z recenzją :) Zdecydowanie jestem w gronie tych, którym się książka podobała. Główna bohaterka irytowała, ale miała irytować. chociaż równocześnie budziła moje współczucie. Jeśli chodzi o humor, to ja akurat zaśmiałam się wielokrotnie i uwazam, że porównania do Chmielewskiej nie są przesadzone, bardzo mi się to kojarzyło. A u Chmielewskiej tez mnie bohaterowie irytowali czesto D:
OdpowiedzUsuńMnie niestety książka tylko zdenerwowała, ale cieszę się, że Ty się dobrze bawiłaś 😉
Usuń