Akcja powieści rozpoczyna się w 1815 w prowansalskim miasteczku Digne. Tam poznajemy biskupa Myriela. Mężczyzna dobrowolnie zrezygnował z mieszkania w przeznaczonym dla siebie pałacu, oddając go na szpital. Dawał przykład skromności i dobroci, wspierał dobroczynność. Pewnego dnia w miasteczku zjawił się wypuszczony z więzienia galernik Jean Valjean. Nikt, oprócz biskupa, nie okazuje mu dobroci. Kiedy Jean kradnie srebrną zastawę stołową Myriela i zatrzymuje go policja, biskup mówi, że sam podarował mu srebra. Po odejściu policjantów stwierdza, że w ten sposób wykupił duszę Valjeana od sił zła i oddał Bogu. W tej części poznajemy także Fantynę, która ma małą córeczkę. Pewnego dnia zostaje jednak zmuszona do tego, by zostawić dziecko u przypadkowo spotkanej rodziny oberżystów z Montfermeil koło Paryża. Opuszcza miasto i wyrusza w poszukiwaniu pracy.
Trochę wstyd mi się przyznać do tego, że dopiero teraz sięgnęłam po tę książkę. Tym bardziej, że jestem z wykształcenia literaturoznawcą i powinnam takie dzieła znać. Wiele razy obiecywałam sobie, że zabiorę się za tę powieść i na obietnicach tylko się kończyło. Aż do teraz.
Ta powieść liczy sobie ponad 100 lat, ale nie postarzała się ani trochę. W dalszym ciągu gdzieś żyją tacy ludzie i mają podobne problemy. Chociaż mamy XXI wiek, nędza nadal jest wszechobecna.
Victor Hugo miał dar do tworzenia wielowątkowych, dopracowanych powieści. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i bohaterów. Z wymienionej przeze mnie w opisie książki bohaterów polubiłam najbardziej Jeana. I nie przeszkadzało mi zupełnie to, jaką miał on przeszłość. Tak, był ukarany za kradzież, ale zajął w moim sercu szczególne miejsce. Niespecjalnie za to podszedł mi biskup. Jakoś tak nie do końca się do niego przekonałam. I szczerze nienawidziłam Javerta, oficera policji. Gdybym mogła, utopiłabym go w łyżce wody. Tak bardzo przestrzegał prawa, że życzyłam mu tego, żeby się tym udławił. Przypominał mi niektórych urzędników. Prawo to prawo, klapeczki na oczy i koniec.
Nie czytałam nigdy tak przejmującej powieści o życiu ludzkim, tak ponadczasowej, wzbudzającej tyle sprzecznych emocji. Nie tylko złych, ale i dobrych. To historia, która pozostawiła w moim sercu ślad i jestem ciekawa, co będzie miał mi do zaoferowania kolejny tom.
W tej powieści fikcja literacka przeplata się z historią. Pojawiają się tutaj znani nam ze szkoły bohaterowie. Za sprawą autora bierzemy także udział w ważnych dla Francji wydarzeniach. Takiej lekcji historii nikt Wam nie zaserwuje. Bo w szkole klepie się tylko daty, nie ma możliwości, by pochylić się nad sytuacją żyjących wtedy ludzi.
Uważam, że to jedna z tych powieści, do których trzeba dorosnąć, chociaż nie powiem, że nastoletni czytelnicy mają trzymać się od niej z daleka. Chodzi mi raczej o to, że 10 lat temu ta historia nie wywarłaby na mnie takiego wrażenia, zwłaszcza jeśli chodzi o Fantynę i Jeana. Nie wiem nawet, czy nie cisnęłabym książki w kąt, dochodząc do wniosku, że to była strata czasu.
To była niesamowita lektura. Dopracowana do perfekcji w każdym calu. I choć swoje lata już ma, nie odniosłam wrażenia, że mam do czynienia z jakimś reliktem z przeszłości. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki - polecam.
Victor Hugo
Nędznicy. Tom 1
Wydawnictwo MG
Warszawa 2018
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater i Wydawnictwu MG.
Jednym słowem klasyka. Bardzo klimatyczny blog :)
OdpowiedzUsuńOd dawna chcę przeczytać "Nędzarzy" i mam nadzieję, że w końcu to zrobię.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale chyba pora nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuń