Strony

niedziela, 18 listopada 2018

Krzysztof A. Zajas "Wiatraki"

Kiedy czarne skrzydło śmierci zdmuchnie kogoś tuż obok ciebie, tracisz poczucie sensu najprostszych działań. Jesteś bez reszty zaprzątnięty elementarną frazą: był i go nie ma. Śmierć nie jest absurdem, tylko generatorem absurdu.
Podkomisarz Lucjan Bałyś, wysłany na konferencję na Pomorze, zostaje wmieszany w porachunki miejscowych gangsterów. W tym samym czasie blisko Słupska ktoś w sposób bestialski i makabryczny morduje trzech mężczyzn, a Bałyś znika bez śladu… Na pomoc wyrusza inspektor Krzycki, który działa na granicy prawa, by uratować kolegę. Czy uda mu się go odnaleźć?

Do tej książki miałam dwa podejścia. Na początku byłam zagubiona i miałam wrażenie, że nie do końca wiem, o co chodzi i jestem wrzucona w środek jakiejś historii. Jak się okazało, Bałyś i Krzycki pojawili się już wcześniej w Trylogii grobiańskiej. Pewne dotyczące ich wątki były tam zarysowane więc dobrze zapoznać się z tamtym cyklem przed sięgnięciem po ten. Mnie w każdym razie lepiej czytało się Wiatraki po nadrobieniu zaległości. 

To nie jest łatwa książka, wymaga od czytelnika skupienia, sporo tu rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę, bo inaczej można się pogubić, ale za to serwuje sporo napięcia czytelnikowi. I przy okazji jest dość soczysta. Jeśli śledzicie od dawna moją stronę, wiecie, że lubię krwawe historie, ale tu czasami miałam ciary na całym ciele. Także jeżeli macie słabe żołądki, to momentami może być ciężko.

Plus dla autora za klimat powieści. Mnie te wiatraki i wszystko, co się wokół nich działo, przerażało. I o ile gangsterskie opowieści nie do końca do mnie przemawiają, tak tu historia mi podeszła. Nie lubię takiego dzielenia literatury, ale moim zdaniem Wiatraki to mocna, męska proza. Autor ma dość specyficzny styl i nie każdemu może się to spodobać. Od razu ostrzegam, że jeśli nie lubicie czarnego humoru, to lepiej poszukajcie czegoś innego do czytania. Tu trochę tego jest.

Jeśli chodzi o głównych bohaterów. Na początku strasznie działał mi na nerwy Bałyś. Myślałam, że za Chiny go nie polubię (a większość czytelników pieje nad nim zachwyty), ale w pewnym momencie zorientowałam się, że jednak mnie interesuje. Krzycki jakoś bardziej do mnie przemówił. Co prawda popada w pewne schematy, ale i tak go uwielbiam.

Zakończenie wbiło mnie w fotel i czekam na więcej. Uważam, że to całkiem niezły początek trylogii. Jestem ciekawa, co autor jeszcze ma mi do zaoferowania. Początek mojej znajomości z Bałysiem i Krzyckim do najłatwiejszych nie należał, ale nie żałuję, że dałam im szansę.

Krzysztof A. Zajas
Wiatraki
Wydawnictwo Marginesy
Warszawa 2018

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

1 komentarz:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)