XXVII wiek. W galaktyce tworzą się nowe kolonie, które mogą być nadzieją dla ludzi żyjących w przeludnionych miejscach. Jednak nowy świat musi zostać skolonizowany, a brakuje chętnych, by zostać osadnikiem. Wyprawa do nowego miejsca jest nie tylko trudna, ale i okupiona wieloma wyrzeczeniami. Yuri Jones wraz z tysiącem innych przymusowych kolonistów niebawem dowie się, jak to jest żyć w nieprzyjaznym pustynnym świecie, którego połowa skrywa się w wiecznej ciemności.
Ok, nie od początku wciągnęłam się w tę historię. Początek był dla mnie dość trudny i zaczęłam zastanawiać się, czy nie porwałam się z motyką na słońce. Jednak po przeczytaniu około 40 stron przepadłam na dobre.
Ta powieść jest dopracowana pod każdym względem. Zarówno jeśli chodzi o bohaterów pierwszoplanowych, jak i drugoplanowych. Plusem jest to, że pokazano ich dobre i złe strony. Nie są jednowymiarowi i zapadają w pamięć. Sama fabuła jest przemyślana i składa się w logiczną całość. W trakcie lektury nie brakuje emocji. Wszelakich. Wielokrotnie czułam niepokój. Dlaczego? Ponieważ zadawałam sobie pytanie, do czego ludzkość jest w stanie się posunąć, by opanować galaktykę. Ale żeby nie było, w trakcie czytania można się też w kilku momentach pośmiać. Tak o tym wspominam, byście nie myśleli, że to tylko przytłaczająca opowieść.
Mamy tu trochę polityki, niesamowitych bohaterów i wizję nieco przerażającej przyszłości. Ta powieść to było dla mnie ogromne zaskoczenie i czekam z niecierpliwością na więcej. Wszystkie wątki wybrzmiały, nic nie było przesadzone.
Stephen Baxter
Proxima
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2018
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Ze Stephenem Baxterem miałam styczność tylko w cyklu sci-fi, który napisał z Terrym Prachettem. Już od dawna chciałam sięgnąć po którąś z jego "solowych" książek i muszę przyznać, że namówiłaś mnie na "Proximę". Bardzo lubię solidne science fiction. :)
OdpowiedzUsuń