Szukałam dobrego powodu, by reaktywować ten cykl i oto się to w końcu po bardzo długiej przerwie udało. Od razu zaznaczam, że to, co napiszę, to nie jest recenzja, a moje przemyślenia po przeczytaniu parunastu stron tego "dzieła". Swego czasu było o nim głośno, widziałam skrajne opinie na jego temat i chciałam się przekonać, co to jest.
Nie jestem człowiekiem pruderyjnym, dwie prace dyplomowe o perwersjach seksualnych pisałam, więc to nie sceny seksu w tej powieści mnie pokonały. Moim zdaniem ta książka jest po prostu napisana w tragiczny sposób. Fabuła się średnio trzyma kupy, Laura jest głupia jak but, a Massimo... Ja nawet nie potrafię skomentować jego zachowania. On traktował kobiety jak szmaty. Przepraszam bardzo, ale mnie coś takiego nie kręci. Chce seksu i ma go dostać. Druga strona niekoniecznie musi być chętna. I nie wiem, jak można fascynować się Laurą, która została porwana, ale w sumie porywacz ją kręci, bo zabiera ją na zakupy i jest taki męski. A że przy okazji gwałci, phi, kto by się tym przejmował? Laska miała siano w głowie i kompletnie się nie szanowała.
Jedną z pierwszych scen jest moment gwałtu. Massimo miał potrzebę i wykorzystał stewardessę. Ten opis mnie nie kręcił, a jedynie przyprawiał o torsje. Po tym fragmencie wiedziałam, że zbyt długo to ja się z tą książką przyjaźnić nie będę.
Ja wiem, dupa zawsze się sprzeda i tego typu literatura znajdzie fanów. Mnie do nich nie możecie zaliczyć. Nie kupiłam relacji między bohaterami. To całe wyśnienie sobie ukochanej i terroryzowanie jej... Mam dużą tolerancję na głupotę, ale to mnie pokonało. Nie udało mi się dokończyć tej książki i choćby mi grube pieniądze płacili, to tego nie zrobię. Już teraz mam ochotę sobie przetrzeć oczy Domestosem.
Żałuję po stokroć czasu, który poświęciłam na lekturę. W tym czasie mogłam zrobić coś bardziej konstruktywnego. Na przykład gapić się w okno. Jeśli macie instynkt samozachowawczy, omijajcie to coś szerokim łukiem. Nie polecam. Fabuła się nie klei, dialogi są pisane na siłę, to, w jaki sposób opisano tu kobiety, woła o pomstę do nieba. Na dodatek autorka posługuje się bardzo rynsztokowym słownictwem. Ogólnie przekleństwa mi nie przeszkadzają, ale to było dla mnie za dużo.
Nie, nie, nie. Wiem, że to nie dla mnie, bo jednak zawsze wolę w książkach subtelne opisy, a te tutaj mocno mnie odstraszają :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie! Przekonał mnie argument o patrzeniu w okno! Skoro totalna strata czasu to nie zamierzam nawet zastanawiać się nad tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńA więc NIE!
OdpowiedzUsuń