Każda historia zawsze ma dwie strony, a prawda często skrywa się w szczegółach kłamstwa.
Matthew jakiś czas temu w wypadku stracił żonę i nienarodzoną córeczkę. Próbuje ułożyć życie na nowo, przeprowadzając się na Grenlandię. Zatrudnia się w lokalnej gazecie w Nuuk jako dziennikarz. Pewnego dnia zostaje odkryte ciało zmumifikowanego wikińskiego osadnika. Mężczyzna ma relacjonować jej odkrycie. Tylko pojawia się pewien problem - ciało znika, a policjant, który jej pilnował, zostaje zamordowany. Matthew zaczyna prowadzić prywatne śledztwo i natrafia na sprawę sprzed 40 lat. Dotyczy ona zabójstwa czterech mężczyzn. Łączy ich to, że byli podejrzani o przemoc seksualną wobec córek. Jaki związek mają te morderstwa z mumią? Odpowiedź na to pytanie pomaga mu zdobyć młoda Grenlandka Tupaarnaq, która właśnie opuszcza więzienie po odbyciu kary za zabójstwo ojca.
Muszę przyznać, że miałam nieco mieszane uczucia, zanim sięgnęłam po tę książkę. Widziałam sporo negatywnych opinii na jej temat i nie do końca wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. I powiem tak, to jest powieść specyficzna i nie każdemu przypadnie do gustu. Co nie znaczy, że książka jest zła.
Akcja dzieje się dwutorowo. Widzimy to, co dzieje się w 2014 roku, oraz to, co działo się 40 lat wcześniej. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że te wydarzenia nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, ale nie wchodźmy w spoilery.
Jeśli chodzi o samą akcję, nie liczcie raczej na jej nagłe zwroty, lecz to akurat nie był dla mnie minus. Szybkie pościgi i strzelaniny by mnie rozpraszały. Jakoś nie pasowało mi to do tego klimatu. Mimo wszystko sporo tu wątków. Na szczęście zostały dobrze wygrane i nie byłam specjalnie skołowana, czego nieco się obawiałam, gdy zaczynały się rozwijać. Autorowi udało się zgrabnie spiąć je w logiczną całość. Zakończenie mnie usatysfakcjonowało i czekam na więcej.
Matthew to bohater, który swoje w życiu przeszedł i próbuje na nowo poukładać swoje życie. Jeśli chodzi o niego, to przemówił do mnie bardziej niż Tupaarnaq. Był moim zdaniem lepiej wykreowany. Jej czegoś mi brakowało. Owszem, to była babka z jajami, ale daleko jej do Lisbeth Salander. Chociaż zdecydowanie nie chciałabym podpaść Tupaarnaq. Budziła respekt i momentami miałam ciarki na ciele, gdy pojawiała się na kartach powieści.
Bywa tutaj krwawo i choć przerobiłam sporo kryminałów w swoim życiu, miewałam problemy z przejściem przez opisy zwłok. Dlatego raczej odradzam jedzenie w trakcie lektury, bo to może się źle skończyć dla Waszego żołądka.
Moim zdaniem to dobre rozpoczęcie cyklu. Mam nadzieję, że bohaterowie rozwiną się na przełomie kolejnych części. Jestem ciekawa tego, co autor ma mi jeszcze do zaoferowania.
Mads Peder Nordbo
Dziewczyna bez skóry
Wydawnictwo Burda Książki
Warszawa 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)