Michelle Richmond "I że cię nie opuszczę"

Zawsze odbieraj telefon od małżonka.
Regularnie obdarowujcie się prezentami.
Kilka razy w roku wyjedźcie gdzieś razem.
Nikomu nie wspominajcie o Pakcie.

Alice i Jake niedawno się pobrali. Ona jest prawniczką, on pracuje jako terapeuta w poradni psychologicznej, której jest współwłaścicielem. Na weselu pojawia się jeden z klientów Alice, który daje im osobliwy prezent - zaproszenie do pewnego klubu, który ma na celu wspieranie par w tym, by ich małżeństwo było udane. O co chodzi z Paktem? Jakie są sposoby na stworzenie udanego związku?


Specjalnie przypięłam tej powieści łatkę powieści psychologicznej, a nie thrillera. Moim zdaniem do tego gatunku tej historii jest dość daleko. Skupia się dość mocno na aspektach psychologicznych, ale zbrodni to tutaj za wiele nie ma.

Mamy młode, stosunkowo, małżeństwo, które postanawia dołączyć do pewnego klubu. Członkostwo w nim ma im zapewnić szczęśliwe życie w związku małżeńskim, który będzie nierozerwalny.

Sam pomysł na powstanie takiego klubu był ciekawy. Nie spotkałam się z czymś podobnym, ale na łopatki rozkładała mnie naiwność bohaterów. To byli ludzie, którzy nie powinni dawać sobą manipulować, a tymczasem byli jak małe dzieci, którym wszystko da się wmówić. Do pewnego momentu mi to nie przeszkadzało. Potem powoli zaczęło mi to wychodzić uszami. Zwłaszcza gdy Alice wróciła do domu z pewną "ozdobą". Kto czytał, ten wie, o co mi chodzi. OD tej chwili książka zaczynała być dla mnie coraz bardziej absurdalna.

Pierwszą połowę czytało się całkiem nieźle. Druga to już był kosmos. To, do czego posuwali się członkowie Paktu, by utrzymać małżeństwo, to był jakiś Matrix. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, że wykształceni ludzie byli w stanie brać udział w czymś takim. Mam dużą wyobraźnię, ale to już nie mieściło się w jej granicach. Nie przekonało mnie to i z niecierpliwością wyczekiwałam zakończenia, a i to mnie bardzo rozczarowało. To będzie bardzo nieprofesjonalne, ale końcówka to było takie pierdnięcie. Serio? Coś takiego na koniec? No bez jaj.

Nie zgadzam się z zachwytami nad tą książką. Owszem, da się ją przeczytać, ale niektórym czytelnikom może przeszkadzać to, jak działa Pakt i co jego członkowie robią z tymi, którzy nie przestrzegają zasad. Przyznaję, w paru momentach było napięcie, ale szybko ono mnie opuszczało i zaczynałam się nudzić. Bez trudu także zorientowałam się, kto jest czarnym charakterem, więc jego ujawnienie nie było dla mnie zaskoczeniem.

Moim zdaniem to niestety sporo zmarnowanego potencjału. Nie skreślam jednak autorki i dam jej kolejną szansę, bo ma lekkie pióro i potrafi zaintrygować swoją historią. Mam tylko nadzieję, że nie popłynie z kolejnym klubem, bo tego moje nerwy mogą już nie znieść.

Michelle Richmond
I że cię nie opuszczę
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2018

Udostępnij ten post

7 komentarzy :

  1. Ciekawa recenzja, które trochę ostudziła moje ogromne wymagania co do tej książki. Cieszę się jednak, że jej całkowicie nie skreśliłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skreśliłam, bo jednak nieco rozrywki mi dostarczyła. Chociaż liczyłam na coś więcej...

      Usuń
  2. A miałam na tą książkę ogromną ochotę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kupiłam ją, więc przeczytam. Mam nadzieję, że jednak mi bardziej się spodoba☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, ale cóż... i tak czasem bywa...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka