Strony

środa, 26 września 2018

JP Delaney "W żywe oczy"

Bo jak się okazuje, jedyną rzeczą, której nigdy nie pokazują w filmach jak należy, jest śmierć. Ludzie nie chwytają się za serce i nie leżą bez ruchu, żeby wokół dalej mogła się toczyć akcja. Ciało nie chce umierać. Poddaje się dopiero długo, długo po tej chwili, w której wiadomo że będzie musiało się poddać. Ciało krwawi, drga i łapczywie chwyta powietrze. Ciało walczy jeszcze zacieklej niż ratownicy medyczni biegnący mu na pomoc. Ciało nie chce się pogodzić z tym, co nieuniknione.
Claire kłamie zawodowo. Pracuje na zlecenie firmy prawniczej i ma za zadanie, by demaskować niewiernych mężów, dostarczając ich żonom dowodów zdrady. Wszystko układa się dobrze, a przynajmniej do czasu, gdy na jej drodze staje interesujący profesor Patrick Fogler. 
Naczytałam się sporo opinii na temat tej książki. Zarówno dobrych, jak i złych, i muszę przyznać, że z pewnym niepokojem sięgnęłam po W żywe oczy. Na szczęście historia mnie bardzo szybko wciągnęła. Owszem, miałam problem z pewnym zapisem dialogów i jeśli ktoś nie lubi dramatów, może czuć to samo. Jednak przestało mi to po dwóch rozdziałach przeszkadzać.

Książka zaczyna się dość mocno. Później z tym napięciem jest różnie. Są momenty, kiedy opada, ale jak już znów wraca na właściwe tory - dzieje się sporo. Miałam też chwilami problem z opisem zbrodni. Odradzam zdecydowanie jedzenie w trakcie lektury. Zwłaszcza, jeśli macie delikatne żołądki.

To nie jest powieść, w której co chwilę są strzelaniny, ktoś kogoś zabija, ucieka i nie wiadomo, na czym wzrok skupić. Tutaj akcji właściwie jest niewiele, przynajmniej w moim odczuciu, ale od razu mówię, że nie jest to wada. Wręcz przeciwnie. Autor skupia się na psychice bohaterów i w pewnym momencie nie wiedziałam, w którą stronę rozwinie się fabuła. Mam tu na myśli przełom II i III części. Zaczęłam węszyć spisek nie tam, gdzie trzeba i cieszę się, że zostałam wyprowadzona w pole.

W pewnym momencie zauważyłam podobieństwo do Lokatorki. Czy to coś złego? Nie powiedziałabym. Podejrzewam, że to będzie znak rozpoznawczy autora. Jeśli czytaliście tamtą książkę, będziecie wiedzieli, co mam na myśli.

Uważam, że to książka dla wielbicieli powieści psychologicznych. Oni znajdą tu sporo wątków dla siebie. A i osoby lubiące opowieści o BDSM mogą liczyć na pewne smaczki.

JP Delaney
W żywe oczy
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2018

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

3 komentarze:

  1. Lubię książki, w których autor dobrze nakreśla nam psychikę bohaterów. To chyba moje klimaty i chcę przeczytać tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lokatorka jeszcze przede mną ale obie mam w planach:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)