Strony

środa, 1 sierpnia 2018

Anna Herbich "Dziewczyny z Wołynia"

Byłam małą dziewczynką i urzeczona patrzyłam na to wszystko szeroko otwartymi oczami. Przyrzekałam sobie, że nigdy z Wołynia nie wyjadę. Życie potoczyło się jednak inaczej.
Ta historia nigdy nie powinna się wydarzyć. Nigdy nie powinniśmy usłyszeć o dzieciach, które przetrwały rzeź, patrząc na to, jak ich bliscy byli zarzynani, bo inaczej nie da się nazwać tego, co z tymi ludźmi robiono. Sam Stephen King nie wymyśliłby czegoś tak okrutnego. Takie słowa czytamy na okładce: Rozalia miała osiem lat, gdy schowana w piwnicy słyszała ostatnie słowa umierającej matki i siostry. Zofia pamięta złowieszczą przestrogę – "Jutro ma was tu nie być. Będą mordowali". Tak ostrzega ich wiejska położna, Ukrainka. Nikt w to nie wierzy. Pogrom przetrwa jedynie garstka. Teodora uczestniczyła we mszy, kiedy Ukraińcy zaatakowali kościół w Kisielinie. Uratowała się z płonącej dzwonnicy. To jest jej pierwsze spotkanie z banderowcami. Niestety nie ostatnie.

Śledząc mojego bloga, macie świadomość, że często czytam dość mroczne książki, w których krew leje się strumieniami. Thrillery i kryminały to dla mnie chleb powszedni, ale nic nie było w stanie przygotować mnie do tej lektury. To była najmocniejsza książka, z jaką miałam do czynienia. To nie jest coś, co można czytać na raz. I nie chodzi o to, że publikacja jest źle napisana. Mam na myśli podejmowaną przez nią tematykę.

Wołyńskie dziewczęta, które jako dorosłe kobiety opowiedziały swoją historię, były jeszcze dziećmi, gdy rozpoczął się pogrom. Ich szczęśliwe dzieciństwo skończyło się w jednej chwili, gdy nadeszło zagrożenie ze strony osób, których nikt by nie podejrzewał o takie okrucieństwo. Widziały śmierć rodziców, braci, sióstr i rzeź całych wsi. Słyszały błagania bezbronnych ofiar opętanych szałem mordu Ukraińców. Z dnia na dzień straciły wszystko. Niektóre z nich były na tyle małe, że nie wiedzą, jak się nazywały ani kiedy przyszły na świat.

Nie każdy będzie w stanie przejść przez tę książkę i nie można mieć o to do nikogo pretensji, ponieważ scenariusz do niej napisało prawdziwe życie i jesteśmy świadkami ogromnej tragedii, która została opisana ze szczegółami. W trakcie lektury czułam ból, który nadal tkwi w sercu tych bohaterek. Przeżyły, bo miały szczęście, ale straciły wszystko.

W szkole nikt nie mówił mi o tej tragedii, więc dość długo o niej po prostu nie wiedziałam. Wciąż zresztą nadrabiam zaległości w tej kwestii. Ta książka mną wstrząsnęła. Czytałam ją, płacząc. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co przeżywały bohaterki. Ich przerażenia i bólu. Nie czytałam jeszcze tak mocnej książki.

Anna Herbich nie stara się za wszelką cenę wstrząsnąć czytelnikiem, ona po prostu pokazuje mu, co działo się w tamtych czasach. Powinniśmy być wdzięczni losowi, że udało nam się uniknąć losów bohaterek i nie przeżyliśmy wojny.

Powtórzę to jeszcze raz, bo chcę, żebyście mieli świadomość tego, z czym się zmierzycie. To nie jest łatwa lektura. Możecie mieć problemy z przeczytaniem jej i nie miejcie o to do siebie pretensji. Jeśli macie słabe nerwy, lepiej odpuśćcie sobie tę książkę, bo nie będziecie spać po nocach. Jednak z drugiej strony dobrze wiedzieć, co stało się na Wołyniu. W szkole Wam o tym raczej nie powiedzą. Mimo wszystko nie chcę nikogo nakłaniać do lektury. Musicie sami odpowiedzieć sobie w duchu na pytanie, czy będziecie w stanie się z nią zmierzyć. Wybór należy do Was.

Anna Herbich
Dziewczyny z Wołynia
Wydawnictwo Znak
Kraków 2018

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Znak.

4 komentarze:

  1. Czytam wszystkie publikacje Herbich, więc i na tę przyjdzie pora. O Wołyniu praktycznie nic nie wiem, oprócz tego, że był, więc to będzie dobra, choć na pewno bolesna, lekcja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra pozycja. Polecam "Nienawiść " Srokowskiego, która dla mnie była masakrująca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to książka obowiązkowa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem to jednak nie dla mnie lektura...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)