Ewa Zdunek "Mediatorka"

Główna bohaterka powieści, Marta Kołodziej, pracuje jako mediatorka sądowa. Pomaga innym ludziom rozwiązywać ich sprawy, podczas gdy jej życie jest średnio poukładane. Były mąż nie dał jej spokoju pomimo rozwodu. Wciąż ją nęka i nie daje spokoju ich dwóm córeczkom. Na pomoc rodziców kobieta zbytnio liczyć nie może. Czy pomimo przeciwności uda jej się poukładać życie na nowo i stawić czoła przeciwnościom?


To moje kolejne spotkanie z Ewą Zdunek. Jej dotychczasowa twórczość była dla mnie odskocznią od codzienności. Dobrze bawiłam się przy jej książkach. I na to samo liczyłam, jeśli chodzi o Mediatorkę. Nie oczekiwałam od tej powieści tego, że będzie wymagająca. Chciałam przy niej nieco odpocząć. Czy mi się udało? W gruncie rzeczy tak.

Plusem tej książki jest przede wszystkim to, że przybliża czytelnikom zawód mediatora. Przyznaję szczerze, że niewiele na jego temat wiedziałam. Mniej więcej orientowałam się, na czym on polega, ale chciałam pogłębić swoją wiedzę. Autorka dała mi ku temu okazję. Mogłam się przyjrzeć pracy mediatorki. Mamy tu bowiem do czynienia z wieloma przykładami spraw, w których brała udział Marta. Zostało to opisane dość dobrze i wiarygodnie.

Jeśli chodzi o bohaterów… Mam z nimi problem. Nie potrafiłam polubić żadnego z nich. Ani nie przekonała mnie Marta, ani Betka, ani nie przemówił do mnie Zbyszek. Z tej trójki on chyba irytował mnie najbardziej. Był przedstawiony w totalnie niewiarygodny sposób. Serio, faceci są takimi ciapami? No z tym to ja się nie zgodzę. Albo że są prawie ciągle brudni. Scena, w której Zbyszek pojawił się po raz pierwszy, chyba miała wywołać na mojej twarzy uśmiech, ale dla mnie była bardzo żenująca. Marta według mnie cierpiała na problemy natury psychicznej. Nie byłam w stanie nadążyć za jej tokiem rozumowania. Nie potrafiła ogarnąć bałaganu w swoim życiu, ale mówiła innym, co mają zrobić. Jedynie Betkę jako tako można znieść, chociaż jej kreacja też pozostawiała wiele do życzenia. Na siłę była przedstawiona jako bardzo żywiołowa kobieta i nie kupowałam tego.

Mam ogromy problem z humorem w tej powieści. Nie bawił mnie. Większość żartów sytuacyjnych wprawiała mnie w konsternację i czasem zastanawiałam się, co autorka ma na myśli. Nie spodziewałam się po niej czegoś takiego. Najbardziej drażniło mnie to, że kiedy miała miejsce trudna scena, w której raczej nie było miejsca na żart sytuacyjny, takowy się pojawiał, byleby tylko rozładować atmosferę. Tak się nie robi. Momentami to było aż niesmaczne.

Nie jest to aż tak tragiczna książka, jak pewnie mogłoby się wydawać po przeczytaniu tego, co napisałam wcześniej. Da się ją przeczytać, ale czy pozostanie w pamięci? Nie sądzę. Oprócz tego, że Ewa Zdunek wiernie oddała zawód mediatora i te fragmenty bronią się na tle całości, nie ma tu właściwie niczego, co wybijałoby specjalnie tę książkę. Bohaterowie są dość mało wiarygodni i naprawdę ciężko ich polubić.

Nie chcę, żebyście skreślali Mediatorkę tylko dlatego, że mnie się nie spodobała. Tak na dobrą sprawę to jest książka, z którą spokojnie można sobie siąść w letni wieczór na balkonie albo zabrać do pociągu. Nie oczekujcie jednak od niej zbyt wiele. Autorkę stać bowiem na wiele i jestem w stanie przymknąć oko na tę nie do końca udaną pozycję w jej dorobku.

Ewa Zdunek
Mediatorka
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2018

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater i Wydawnictwu W.A.B.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. A ja się skusze, jak będę mieć okazję. Jestem zainteresowana samą lekturą, ale i piórem autorki. Ciekawi mnie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka