Tom Mara jest szefem wykopalisk na Krecie. Miał 18 lat, gdy stracił wzrok. Mimo to postanowił zostać archeologiem. Nie widzi, to fakt, ale słyszy i czuje jak mało kto. Na dodatek ma pamięć absolutną. Pamięta dokładnie każdy kamień, a na podstawie zapachu powietrza i kąta padania promieni słonecznych na twarz jest w stanie podać dokładną lokalizację. Pewnego dnia na wykopaliskach zostają odnalezione zwłoki polskich turystów, a do Toma zaczynają przychodzić tajemnicze esemesy. Od odpowiedzi na nie ma zależeć życie kilku osób. Co stało się na wykopaliskach? Odpowiedź na to pytanie przyniesie Wam lektura tej powieści.
Marta Guzowska po raz kolejny wykonała kawał dobrej roboty. Ślepy archeolog to powieść, która wciąga od początku do końca. A i zakończenie zaskakuje.
Historię poznajemy z perspektywy Toma. Choć jest niewidomy, całkiem nieźle ogarnia to, co się wokół niego dzieje. W każdym razie tak było do pewnego momentu. Później sprawy zaczęły wymykać się mężczyźnie spod kontroli.
Jeśli chodzi o głównego bohatera - zdecydowanie wyróżnia się z tłumu. Czytaliście kiedyś książkę o ślepym archeologu? Bo ja nie. Tom jest pierwszą niewidomą osobą, która zabrała mnie na wykopaliska. Podziwiam autorkę za tak profesjonalne przygotowanie się do opisania jego postaci. Uwierzyłam w to, że dobrze radzi sobie ze ślepotą i jestem pełna uznania dla jego samozaparcia. Zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń, ale starał się je pokonywać. I niezmiernie cieszy mnie to, że Marta Guzowska nie zrobiła z niego ideału. Swoje miał za uszami, ale to dodawało mu barw.
Sama intryga jest całkiem sprawnie poprowadzona. Autorka bardzo skutecznie wyprowadziła mnie w pole. Już miałam gotową teorię na temat tego, co się stało, i w jednej chwili rozsypała się jak domek z kart. Ale to nie było nic złego. Lubię być zaskakiwana. Nie ma nic gorszego od przewidywalnych do bólu powieści. Ta moim zdaniem utrzymuje napięcie od początku do końca. Może i akcja nie mknie na złamanie karku, ale nie można się nudzić w trakcie czytania. I całkiem niezłym rozwiązaniem było przekazanie narracji w ręce niewidomego człowieka. Dlaczego? O tym już musicie przekonać się sami.
Autorka przeniosła mnie do zupełnie innej Krety, niż znam ją z opowieści czy przewodników turystycznych. Nie zawsze było bezpiecznie, ale nie żałuję tej podróży. Może i nie wszystkich członków wyprawy polubiłam (Ifi to była zołza), lecz przynajmniej dostarczyli mi wrażeń. Polecam tę powieść miłośnikom wykopalisk ze zbrodnią w tle.
Marta Guzowska
Ślepy archeolog
Wydawnictwo Marginesy
Warszawa 2018
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)