Strata. Kiedy twoje serce jęczy z bólu. Kiedy nic nie może wypełnić tej pustki. Kiedy wszystko traci sens i znaczenie. Najgorsza ze strat. Ta świadomie wybrana.
Nastoletnia Evi Brouwer żyje ze zbliżającym się wyrokiem śmierci. Cierpi na poważną chorobę serca i potrzebuje przeszczepu. Kiedy jej matka traci nadzieję na to, że dziewczyna doczeka się przeszczepu, pojawia się ratunek. W wypadku samochodowym ginie młoda Finya, która zostaje dawcą. Co będzie się działo z Evi po przeszczepie? Czy jej ciało przyjmie nowy organ?
Ta książka jest reklamowana jako thriller. Ale to koło thrillera nawet nie stało. Jedyny wątek, nazwijmy to kryminalny, niknie w całości i dla mnie był mocno naciągany.
O czym jest ta książka? Słyszeliście kiedyś o pamięci komórkowej? O tym, że po przeszczepie narząd zachowuje wspomnienia osoby, która wcześniej go miała? Ja już czytałam książki na ten temat i jak dla mnie w Tkankach ten wątek nie gra. Evi się zmienia. I to nie jest spojler. Widzicie pytanie na okładce i możecie spokojnie odgadnąć odpowiedź. Jednak to, co dzieje się z Evi, mnie nie kupiło. Początkowo było mi dziewczyny żal, potem zaczęła mnie drażnić. Chociaż w sumie bardziej denerwowała mnie jej matka. Popadała w paranoję i widziała to, co chciała widzieć. Nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że córka nadrabia stracone lata i zachowuje się jak wiele jej nastoletnich rówieśnic.
Historia jest opisana z perspektywy czterech osób: Evi, Chantal - jej matki, Finna - brata Finyi i Sandera - chłopaka Finyi. W większości przypadków kilku narratorów pokazuje czytelnikom różne fragmenty jednej historii, by ten mógł je złożyć w całość. Tu tak to nie działa. Wałkujemy jedno i to samo. Ileż można? Chyba najmniej irytowało mnie czytanie o Finnie. Jego polubiłam i było mi go żal. W dniu śmierci Finyi stracił nie tylko siostrę, ale i pewną część własnej osobowości. Pewna jego część umarła wraz z nią.
Czytałam lepsze książki o pamięci komórkowej. Tu mnie ten wątek denerwował. Głównie za sprawą matki Evi, która za wszelką cenę starała sobie tym wytłumaczyć zachowanie swojej córki. A nijak się to miało do całości. Zakończenie było dla mnie naciągane do granic możliwości i byłam w sumie zła, że tak się to wszystko skończyło.
Mnie ta powieść bardzo rozczarowała, choć słyszałam same dobre opinie na jej temat od recenzentów, których poczynania śledzę. Ja się pod tym nie podpisuję. Nie porwał mnie styl autorki. Męczyło mnie czytanie długich opisów, które rzadko były przetykane dialogami. A i te były średnich lotów. Bohaterowie nie dają się specjalnie lubić. Fabuła momentami rozłazi się w szwach. Wielka szkoda. Znam twórczość autorki i wiem, że stać ją na więcej.
Dominika van Eijkelenborg
Tkanki
Wydawnictwo Kobiece
Białystok 2018
Mi z kolei książka przypadła do gustu. Nie mam jednak porównania do innych książek o tematyce pamięci komórkowej, więc może dlatego między innymi :)
OdpowiedzUsuń