Są takie myśli, którym trzeba
stawić czoła, oraz takie, przed którymi
należy uciec, i nikt na tym cholernym
świecie nie wie, które są które, ani
w moim, ani w innym przypadku
Tomik, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, jest debiutem literackim autora. Jest on podzielony na trzy części. Jeśli lubicie czarny humor, rozsiądźcie się wygodnie, bo chyba mam coś dla Was.
Jak pewnie zauważyliście, nie jest mi specjalnie po drodze z poezją. Studiowałam filologię polską, więc przez 5 lat musiała zgadywać, co autor, a raczej prowadzący zajęcia, miał na myśli. Teraz omijam poezję szerokim łukiem.
Postanowiłam jednak zrobić wyjątek dla Mateusza Skrzyńskiego. Dlaczego? Bo jego wiersze są inne niż te, które czytałam na studiach. Nie ma tutaj skomplikowanych środków stylistycznych, które udziwniają tekst i sprawiają, że staje się dla wielu osób niezrozumiały. Wiersze Mateusza Skrzyńskiego są proste, ale mimo wszystko bardzo życiowe. I podejrzewam, że wielu czytelników znajdzie w nich odbicie siebie.
To nie jest propozycja dla wszystkich. Tak, wiem, zabrzmię jak moherowa ciocia, ale to raczej nie jest publikacja dla niepełnoletnich czytelników. Niektóre wiersze zdecydowanie nie są dla nich. Uważam, że trzeba mieć pewne przeżycia życiowe, żeby zrozumieć niektóre poruszane przez autora kwestie.
Tomik jest utrzymany w dość przygnębiającym tonie. Podmiot liryczny czuje się zagubiony w świecie. Swój ból zagłusza w sposób, którego łatwo możecie się domyślić. Nie chcę wchodzić w analizę tych wierszy, ale ich plusem jest na pewno to, że widać w nich samego autora, dzięki czemu jego krótkie historie są prawdziwe i wierzy się w nie.
Jeśli lubicie poezję, możecie dać szansę Mateuszowi Skrzyńskiemu. Tak jak wspomniałam, jego wiersze nie są skomplikowane i nie powinniście mieć problemu z ich odczytaniem.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję autorowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)