Chyba nikomu nie muszę mówić, co to jest hygge. Podejrzewam, że wielu z was o tym słyszało. Dla osób, które słyszą o tym po raz pierwszy, krótkie przypomnienie. Według Wikipedii jest to duńskie słowo oznaczające komfort, wygodę, przytulność, używane jako określenie osiągnięcia wewnętrznej równowagi, bezpieczeństwa i szczęścia, zwłaszcza przez społeczeństwa skandynawskie. Koncept narodził się w Danii w XIX wieku. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale ostatnimi czasy na rynku wydawniczym pojawia się sporo tego typu publikacji. Wiele z nich jest do siebie podobnych. Jak było w tym przypadku?
Jak czytamy na okładce: „Być może w tych niespokojnych czasach w przesłaniu duńskiego hygge Polacy odnajdą pokrzepienie i głębszy sens. Ta książka jest dowodem na to, że dziwnie brzmiące, obce słowo jest nam o wiele bliższe niżby się wydawało.
Bo hygge zdarza się wszędzie.”
Do tego typu publikacji podchodzę bardzo ostrożnie. Jak wspomniałam, wiele z nich siebie przypomina i mam wrażenie, że są pisane metodą „kopiuj-wklej”. Od razu przyznaję, że nie miałam praktycznie żadnych oczekiwań w stosunku do tej publikacji. Chciałam się po prostu przekonać, czy autorka jest w stanie zaoferować mi coś nowego. I wiecie co? Udało jej się to.
Od samego początku podczas lektury towarzyszył mi spokój. Poczułam się odprężona i na chwilę zapomniałam o całym świecie. Ostatnio sporo się u mnie działo i potrzebowałam takiego oderwania się od rzeczywistości. Już dawno żadna książka mi czegoś podobnego nie zaserwowała. Ogromne brawa dla autorki.
Na dobrą sprawę każdy z nas będzie miał swoje własne, prywatne hygge. Nie ma jednej, uniwersalnej reguły, która mówiłaby o tym, w jaki sposób mamy je osiągnąć. I to właśnie pokazuje nam Iza Wojnowska. A w każdym razie ja tak odbieram tę książkę. Nie wiem, czy to słuszna interpretacja, ale takie jest moje zdanie.
Autorka opiera się na przykładach z życia wziętych. Pokazuje, że każdy człowiek odnajduje ukojenie w czymś innym. Dla jednych będzie to spacer po polanie, dla innych chwile spędzone z rodziną. Nikt nie nauczy nas tego, jak mamy odnajdywać ukojenie i spokój. Sami musimy to odkryć. Ja już znalazłam patent na swoje szczęście. Bardzo prosty, ale pozwólcie, że zachowam go dla siebie.
Ta publikacja mnie pozytywnie zaskoczyła. Pochłonęłam ją jednym tchem i do tej pory czuję w sercu taki spokój. Iza Wojnowska wykonała naprawdę kawał dobrej roboty. Nie spodziewałam się takiej niespodzianki. Wręcz przeciwnie, byłam nastawiona raczej na to, że niewiele wyniosę z tej lektury. Całkiem niedawno nacięłam się na podobnej publikacji i zmarnowałam tylko czas na czytanie. Do Hygge po polsku mam zamiar jeszcze kiedyś wrócić, żeby naładować się pozytywną energią.
Myślę, że to jest książka, którą spokojnie można komuś kupić na prezent. Jest przepięknie wydana i zdecydowanie jest warta swojej ceny. Jeśli macie kogoś, kto ma niedługo jakieś święto i interesuje się takimi zagadnieniami, możecie sprezentować mu tę publikację. Mam nadzieję, że to będzie dobry wybór. Ja w każdym razie jestem tą książką naprawdę zachwycona i chyba po raz pierwszy zdarza mi się, że aż tak rozpływam się nad tego typu publikacją. Przeważnie tylko marudziłam, bo zapominałam dość szybko o tym, co przeczytałam. W tym wypadku jest inaczej.
Iza Wojnowska
Hygge po polsku
Wydawnictwo Insignis
Kraków 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater i Wydawnictwu Insignis.
Z chęcią zapoznałabym się z tą książką :) Mam to pierwsze "Hygge" które wyszło, w bardzo podobnej okładce do tej z recenzji - kupiłam z ciekawości i trochę się zawiodłam. Od 6 lat mieszkam w Danii i ta cała bajka która jest sprzedawana w tych wszystkich hyggecośtam książkach delikatnie mówiąc ma bardzo mało wspólnego z rzeczywistością ;) Tym chętniej porównam ją do polskiej wersji.
OdpowiedzUsuńHygge jest na czasie, ale sporo publikacji jest średnich i nic nie wnoszących. Skoro ta naładowała Ciebie pozytywną energią to jestem za.
OdpowiedzUsuń