W każdym człowieku jest coś dobrego - powiedziała. - Trzeba tylko dostrzec pozytywne cechy i kochać go za nie.
Jeannette Walls wychowała się w bardzo nietypowej rodzinie. Miała troje rodzeństwa i rodziców, którzy odrzucali wszelkie normy społeczne. Ojciec imał się wielu prac, ale w żadnej nie udało mu się na dłużej zaczepić. Na dodatek pił i żył w świecie dalekim od realnego. Matka była niespełnioną artystką, która nie potrafiła wziąć odpowiedzialności za rodzinę. Nie gotowała dzieciom obiadów, przymykała oko na wyskoki męża i nie chciała iść do pracy. Rodzina bardzo często zmieniała miejsce zamieszkania i czasem żyła na skraju nędzy. W końcu Wallsowie osiedli w posępnym, górniczym miasteczku w Zachodniej Wirginii, skąd zdesperowany Rex uciekł przed laty. Czy rodzinie uda się w końcu znaleźć swoje miejsce na ziemi?
Tę historię napisało samo życie. Jeannette Walls jest aktualnie wziętą dziennikarką, ale nie miała łątwego startu w życie. Jej rodzice nigdy nie powinni mieć dzieci. Oni sami wymagali opieki. Nie potrafili zapewnić córkom i synowi domu i poczucia bezpieczeństwa. Rodzina przez długi czas nie miała własnego domu, a te, w jakich mieszkali, wołały o pomstę do nieba.
Zgrzytałam zębami, gdy czytałam o tym, co Rose Mary i Rex zaserwowali swoim dzieciom. Nie polubiłam rodziców Jeannette, choć byli siebie warci. Oboje byli ekstremalnie nieprzygotowani do życia. Łapałam się za głowę, gdy czytałam o ich wyczynach. Nie wiem w sumie, które z nich bardziej zawalało. Rex bujał w obłokach, był marzycielem, którego nikt nie potrafił sprowadzić na ziemię. Najbardziej cierpiała na tym Jeannette, jego ulubienica. Ojciec wykorzystywał córkę, grając na jej emocjach i wyciągając od niej pieniądze. Miał w nosie to, że ona może ich na coś potrzebować. Jego potrzeby były najważniejsze.
Szklany zamek to historia, która zapada w pamięć i wzbudza wiele emocji. W moim przypadku głównie chodziło o współczucie dla Jeannette i jej rodzeństwa, oraz złość w stosunku do Rose Mary i Rexa. Na swój sposób kochali swoje dzieci, ale średnio nadawali się na rodziców. Co prawda wpoili im jakieś wartości, lecz na tym ich rola zasadniczo się kończyła. Nie potrafili zarządzać pieniędzmi, dbali o własne potrzeby, zapominając o kupowaniu ubrań czy jedzenia dla własnych dzieci. Głód i ubóstwo im nie przeszkadzały. Narzekanie było dla nich przejawem słabości.
Książkę czyta się jednym tchem. Podziwiam dzieci Wallsów, że były w stanie wyjść na ludzi. Miały swoje problemy, ale dają sobie radę. Na szczęście nie poszły w ślady rodziców, choć ich życie nie jest usłane różami. Jednak o tym, co się z nimi stało możecie dowiedzieć się z książki, ja nie chcę Wam jej streszczać.
Jeżeli lubicie autobiografię, polecam tę publikację. Jest napisana w prosty, wciągający sposób. Jeannette Walls ma lekkie pióro i potrafi wciągnąć w swoją opowieść. Największym plusem jest to, że nie popada w takie tony, które miałyby na celu wyciśnięcie z nas łez. Pokazuje, że nie było łatwo, ale ona dała radę wyjść na prostą. Myślę, że dla wielu osób byłaby wzorem do naśladowania. Ja w każdym razie ją podziwiam. Wiem, że na podstawie tej książki powstał film, ale jeszcze go nie widziałam. Mam nadzieję, że uda mi się go gdzieś dorwać.
Jeannette Walls
Szklany zamek
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2017
Czytając tę recenzję mam ciarki na plecach. Książka porusza trudne tematy, a ja takowe lubię. Chętnie dam się porwać tej historii.
OdpowiedzUsuńSporo tych emocji, kto wie może i ja się kiedyś skuszę :)
OdpowiedzUsuń