Strony

środa, 20 grudnia 2017

Samantha Shannon "Zakon Mimów"

Niektóre rewolucje zmieniają świat w ciągu jednego dnia. Inne trwają dziesiątki, setki lat, albo i dłużej, jeszcze inne nigdy nie dochodzą do skutku. Moja rewolta zaczęła się w jednej chwili od wyboru. Od zakwitnięcia kwiatu w ukrytym mieście na granicy światów.
Potrzeba czasu, aby się przekonać, jaki będzie jej finał.
Witajcie ponownie w Sajonie.
Paige Mahoney wraz z garstką ocalałych udało się uciec z piekła. Opuściła brutalną kolonię karną Szeol I. Jak się okazało, nie był to jednak koniec jej problemów. Wręcz przeciwnie, one dopiero się zaczęły. Staje się bowiem najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie. Paige zdaje sobie sprawę z tego, że musi wrócić do Siedmiu Pieczęci, bo tylko dzięki Jaxowi będzie mogła przeżyć. Chce jednak opowiedzieć prawdę o Reifatach i Emmitach. Czy ktokolwiek jej uwierzy? Czy uda jej się uniknąć schwytania? 
Po tym, jak skończyłam pierwszą część, nie mogłam doczekać się kontynuacji. Intrygowało mnie to, co będzie działo się dalej z Paige. Nieco jednak obawiałam się tego, czy Zakon Mimów nie zachoruje na syndrom drugiego tomu, który nie udźwignie ciężaru swojego poprzednika. Samantha Shannon pokazała jednak, że w Czasie Żniw dopiero się rozkręcała. To, co znajdziecie tutaj, to prawdziwa jazda bez trzymanki.

Od samego początku dzieje się sporo. Paige udało się wyrwać z piekła, ale to nie znaczy, że jest bezpieczna. Nie wie, komu może zaufać. Jeden nieuważny ruch wystarczy, by trafiła w ręce nieprzyjaciół. Bohaterka rozwija się na naszych oczach. Nabiera osobowości i zaczynamy jej coraz bardziej kibicować. Tym bardziej, że jej motywacje są zrozumiałe. W tej części sporo czasu antenowego dostaje postać, którą polubiłam w poprzedniej części, czyli Nick. Pokochałam go całym sercem i chciałabym mieć takiego przyjaciela jak on. Miałam za to ochotę wyrwać serce Jaxowi. Nie pałałam do niego zbyt dużą sympatią, ale teraz przeszedł samego siebie. W sumie nie tylko on, ale nie chcę zdradzić za dużo, także nie powiem nic więcej na temat negatywnych bohaterów, bo pewne kreacje na pewno Was zaskoczą.

Książkę pochłonęłam jednym tchem. Nie byłam w stanie przerwać czytania. Musiałam dowiedzieć się, czy Paige uda się zrobić to, co sobie założyła. Akcja trzyma w napięciu. Nie wiadomo, komu można zaufać. Nie obejdzie się bez ofiar. Zakończenie jest wisienką na torcie. Nie wyobrażam sobie, żeby finał tej części był inny.

W Zakonie Mimów rozwijają się wątki, które zaznaczono w pierwszym tomie. Można lepiej poznać członków Siedmiu Pieczęci i wyrobić sobie własne zdanie na ich temat. Jedyne, czego mi brakowało, to relacji między Paige a Naczelnikiem. Było w niej coś magicznego i chciałam o niej czytać. Jednak nie powiem, żeby to była wielka wada tej powieści. Ona oferuje w zamian coś innego. Co? Przekonajcie się sami.

Jeśli nie czytaliście Czasu Żniw, nadróbcie zaległości, bo w przeciwnym razie nie ogarniecie tego, co tutaj się dzieje. Nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się za kolejną część i czekać z niecierpliwością na czwarty tom. 

Samantha Shannon
Zakon Mimów
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2015

Wpis powstał we współpracy z portalem CzytamPierwszy.pl

2 komentarze:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)