Strony

piątek, 22 grudnia 2017

Rafał Wałęka "Kryminał prywatny"

Tymon Dantej, główny bohater powieści, jest pisarzem, ale cierpi na niemoc twórczą. Lepiej wychodzi mu wpadanie w kłopoty niż tworzenie kolejnych powieści. Dodatkowo wypija więcej alkoholu niż ustawa przewiduje. Pogrążył się w marazmie. Nie potrafi zapomnieć o przeszłości ani myśleć o przyszłości. Wegetuje, myśląc o młodej dziewczynie, która zginęła, a której nikt nie szuka. Gdzie jest granica między prawdą a fikcją? Czy ta dziewczyna w ogóle istniała?


Jeśli śledzicie mojego bloga od dłuższego czasu, wiecie, że lubuję się w tego typu literaturze. Byłam ciekawa tego, co będzie w stanie zaoferować mi autor powieści. Pisarz, który cierpi na notoryczny brak natchnienia, walczący z demonami przeszłości - to mogło być coś ciekawego. Co z tego wyszło?

Kryminał prywatny to specyficzna książka. Sporo tu mrugnięć okiem do fanów polskiej literatury kryminalnej, zwłaszcza autorstwa Remigiusza Mroza. Ja nie wszystkie aluzje załapałam, bo seria o Chyłce mi nie podeszła, ale jeśli Wy ją znacie, na pewno zrozumiecie, co autor miał na myśli. Czytając tę książkę, trzeba skupić się nad tym, co pisze autor, żeby nie pogubić się, co wydarzyło się naprawdę, a co dzieje się tylko w głowie głównego bohatera.

Ciekawy był wątek leśniczego. Polubiłam gościa. Także żona Tymona, Weronika, zasługuje na uwagę. Jedyne, czego nie kupiłam, to wątek z kibolami. Jakoś wydawało mi się to naciągane i trochę inaczej poprowadziłabym fabułę, która doprowadziła do wydarzeń, w jakich ci mieli czynny udział. Miałam wrażenie, że to, co było z nimi związane, urwało się.

Rafał Wałęka zawarł w swojej powieści sporo sucharów. Czasem z nich się pośmiałam, ale nie wszystkie zrozumiałam, więc nie wiem, czy poczucie humoru autora przypadnie Wam do gustu. Musielibyście się przekonać o tym na własnej skórze.

Jest jednak kwestia, która bardzo źle wpływa na czytanie książki. O ile sam pomysł na fabułę był w porządku, na końcu był efekt wbicia w fotel, o tyle korektorka kompletnie dała ciała. Brakuje masy przecinków, niektóre słowa są źle odmienione. Zapisywanie nazw lokali nie jest ujednolicone - część z nich podana jest kursywą, część zapisano w cudzysłowie. Korektorka nie ma też pojęcia o tym, jak zapisuje się nazwę największego dzieła w dziejach literatury, które tak cenię, że aż go nie przeczytałam. Według niej to "50 twarzy Greya" (i tu Zwierzyńska na zawał padła, jej korektorskie serce pękło i rozpadło się na milion kawałków). I jeszcze na końcu tytułów rozdziałów są kropki... Jest mi bardzo przykro, że autor został potraktowany w taki sposób. Jakby nie było dwóch, trzech przecinków, ewentualnie jakaś literówka by wpadła - przymknęłabym na to oko, ale mam wrażenie, że korektorka czytała tekst z zamkniętymi oczami. Witki mi opadły, jak ja to zobaczyłam. Na większości stron znalazłam korektorskie niespodzianki. A i redakcja momentami kuleje.

Jest mi bardzo przykro, że wydawca pozwolił sobie na takie wpadki. To odbiera przyjemność z czytania, bo nawet osoba, która nie jest po polonistyce, zorientuje się, że coś tutaj jest nie tak. Żałuję, że autor nie trafił na kogoś, kto lepiej obrobiłby jego tekst, bo tak jak mówię, historia sama w sobie zła nie jest. Jest wymagająca, ale ma kilka momentów "wow". I można się też przy niej pośmiać. Mam nadzieję, że mimo wszystko autor nie złoży pióra. Życzę mu jednak, żeby następnym razem trafił na korektora, który zna się na zasadach redagowania tekstu.

Rafał Wałęka
Kryminał prywatny
Wydawnictwo Goneta
Warszawa 2017

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję autorowi.

2 komentarze:

  1. Naprawdę nie lubię polskich kryminałów :/
    Kompletnie nie moje klimaty, jest w nich tak bardzo przyziemnie, a rzeczywistość taka... brudna i nieprzyjemna :/
    Pozdrawiam ciepło :)
    Niekulturalna Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłaś mnie tym tytułem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)