- Co to za morderstwo? (...)
- W rodzinie. - Jęknęła. -Takie morderstwa mają swoje zalety - przypomniał jej. - Żadnego centrum operacyjnego, żadnego chodzenia od domu do domu, żadnego informowania krewnych, którzy przypuszczalnie cały czas tam byli.
Na starej plebanii w wigilijny wieczór zostaje zamordowany Graham Elstow. Pastor i jego żona nie opłakują mężczyzny, który był ich zięciem, ale nie należał do dobrych mężów. W dniu swojej śmierci pobił, nie pierwszy zresztą raz, żonę Joannę. Wszystko wskazuje na to, że mordercą jest jeden z członków rodziny. W śledztwo zostają zaangażowani inspektor Lloyd i sierżant Judy Hill. Sprawa początkowo okazuje się banalna, jednak kiedy na światło dzienne wychodzą kolejne fakty, wszystko zaczyna się komplikować.
Ta książka to druga część cyklu o Lloydzie i Hill. Pierwsza nie została wydana w Polsce. Przynajmniej z tego, co mi wiadomo. Czy wpływa to jakoś na lekturę? Nie powiedziałabym. Może i na początku trochę gubiłam się w relacjach policjantów, ale to szybko zostaje wyjaśnione, więc nie ma mowy o tym, by czuć się zagubionym w trakcie czytania.
To nie jest współczesny kryminał. Musicie o tym pamiętać. O ile mnie pamięć nie myli, pierwowzór został wydany w 1988 roku, więc dostaniecie do ręki obraz tamtejszej rzeczywistości. Także zapomnijcie o tym, co serwują aktualnie autorzy powieści kryminalnych. Nie ma tutaj zbyt dużo techniki, bo ta zaczęła się dopiero rozwijać.
Moim zdaniem jest to powieść dla fanów klasycznych kryminałów. Dość ostrożnie podchodziłam do tego, że autorkę porównano do Agathy Christie, ale właśnie w duchu jej powieści jest prowadzona ta historia. Nie ma tutaj nagłych zwrotów akcji, spektakularnych pościgów. Jest za to śledztwo, które teoretycznie powinno być rozwiązane od razu, w końcu grono podejrzanych jest ograniczone. Nic bardziej mylnego. W obliczu nowych faktów jesteśmy parę razy wyprowadzani w pole. Sama z cztery albo pięć razy zmieniłam zdanie co do tego, kto zabił.
Plusem jest to, że cała intryga została bardzo dobrze skonstruowana. Miałam możliwość, by wysłuchać każdej ze stron i przekonać się, co jej w duszy grało. Wciągnęłam się w tę opowieść i byłam ciekawa tego, kto okaże się mordercą. W sumie każdy z podejrzanych miał motyw, by pozbyć się Grahama. Zakończenie mnie zaskoczyło. Nie myślałam, że będzie aż tak dramatyczne.
Bohaterowie są dobrze zarysowani. Można wczuć się w ich sytuację i nawiązać z nimi nić porozumienia. Ja całym sercem pokochałam Joannę. Może i nie popierałam wszystkich jej zachowań, ale polubiłam ją i było mi jej żal. To była młoda dziewczyna, młodsza ode mnie, którą życie skopało po pośladkach bardziej, niż niejednego dorosłego człowieka. Miałam mieszane uczucia w stosunku do jej rodziców. Jeśli chodzi o policjantów, bardziej polubiłam bezimiennego Lloyda niż Judy Hill. Wydawało mi się, że miał więcej oleju w głowie i mocniej stąpał po ziemi.
Jeśli lubicie klasyczne kryminały, myślę że ta powieść przypadnie Wam do gustu. Powieść ma kameralny, dość mroczny klimat. Mam nadzieję, że zaangażujecie się w to śledztwo i będziecie ciekawi tego, co jeszcze czeka Lloyda i Hill.
Jill McGown
Morderstwo na starej plebanii
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Kryminały bardzo lubię, będę mieć tę książkę na uwadze. ;)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione klimaty, będę miała książkę na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam właśnie takie klasyczne kryminały, więc na pewno zapamiętam ten tytuł!
OdpowiedzUsuńWłaśnie się za nią zabieram.
OdpowiedzUsuń