Strony

piątek, 15 grudnia 2017

Agnieszka Lingas-Łoniewska "W szponach szaleństwa"

Jego oczy były całkowicie pozbawione wyrazu człowieczeństwa. Jak dwa bezduszne kamienie, niemal dotykały mego ciała i nie dało się w jego wzroku nie dostrzec pożądania. Poczułam, że zaczyna mnie ogarniać panika i chociaż nauczona byłam panowania nad sobą, to w tym przypadku moja wola i umiejętności nic nie pomogły.
Komisarz Ewa Barska zostaje wezwana na miejsce  zbrodni, w którym odnaleziono zwłoki okaleczonej młodej dziewczyny. Jak się później okazuje, to morderstwo zapoczątkuje szereg kolejnych zbrodni. Trop prowadzi na Wydział Historii Uniwersytetu Wrocławskiego. Czy uda się powstrzymać mordercę, zanim dojdzie do kolejnej zbrodni?

Był czas, gdy ta książka wyskakiwała mi na obserwowanych przeze mnie mediach społecznościowych i blogach. Wszyscy ją zachwalali, więc w końcu postanowiłam przekonać się, czy faktycznie jest tak dobra, jak wszyscy mówią.

Pewnie będę musiała wziąć na klatę lincz, ale mnie ta książka nie porwała. Nie kupiłam kompletnie postaci pani komisarz. Była kreowana na babkę z temperamentem, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, a moim zdaniem taka nie była. Nie uwierzyłam też w jej relacje z Mateuszem. Co do niego samego, nie mam zbyt wielu zarzutów. Całkiem nieźle go skonstruowano, w przeciwieństwie do Tomasza, którego można było spokojnie wyciąć z treści i ta niewiele by na tym straciła.

Przyznam szczerze, że ostrzyłam sobie zęby na sektę, która została wspomniana na okładce. Jak dla mnie ten wątek był taki sobie. Ani mnie parzył, ani ziębił. Liczyłam na to, że wywoła we mnie więcej emocji. Zapowiadał się dobrze, ale moim zdaniem w ostatecznym rozrachunku nie wybrzmiał tak jak powinien. A miał duży potencjał. Takiej sekty jeszcze w literaturze nie spotkałam.

Jeśli chodzi o samo śledztwo - znacie mnie i wiecie, że jestem starym wyjadaczem thrillerów. Sporo ich w życiu przeczytałam i bardzo trudno wbić mnie w fotel fabułą. Tutaj zapowiadało się całkiem nieźle, ale szybko dodałam dwa do dwóch i domyśliłam się, kto za tym wszystkim stoi. To było dla mnie dość oczywiste. Nic mnie jakoś specjalnie nie zaskoczyło.

Ta historia miała spory potencjał, ale moim zdaniem nie został on wykorzystany. Liczyłam na to, że Agnieszka Lingas-Łoniewska mnie zaskoczy i uda się jej utrzymać mnie w napięciu, niestety, nie wyszło. 

To nie jest tak, że moim zdaniem to jest gniot i trzeba się od niego trzymać z daleka. Po prostu przeczytałam za dużo podobnych książek i mam bardzo wysoko postawione oczekiwania. Nie jest łatwo mnie pod tym względem zadowolić. Myślę, że W szponach szaleństwa spodoba się bardziej czytelnikom, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z thrillerem.

Agnieszka Lingas-Łoniewska
W szponach szaleństwa
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2017

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

6 komentarzy:

  1. Szkoda, że książka nie okazała się lepsza. Jednak myślę, że dam jej za jakiś czas szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooj niestety, tez byłabym zawiedziona. Schematyczność i powtarzalność nie musi być niczym złym ale tylko wtedy kiedy autor potrafi je odpowiednio wykorzystać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja lubię książki Pani Agnieszki, pomimo schematów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Tobą, że łatwo było się domyśleć tutaj kto się za czym kryje. Zgadzam się, że schemat jest i jeśli czytasz dużo thrillerów, to ten może być tym słabszym. Jednak ja lubię książki Pani Agnieszki i z miłą chęcią po nie sięgam:) Czasem bardzo szybko domyślę się zakończenia, ale nie zawsze mi to przeszkadza:) no cóż, może to taki mój bzik?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno znajdzie się na mojej liście.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)