Strony

piątek, 24 listopada 2017

Ian Tregillis "Wyzwolenie"

Założyciele Gildii Zegarmistrzowskiej, niemal legendarni, lecz nieznani z imienia, ćwierć tysiąclecia temu poznali sekret konstrukcji klakiera bezpośrednio z ust samego szacownego Christiaana Huygensa, a potem patrzyli, jak zmienia się świat.

Anastazja Bell dochodzi do siebie w szpitalu w Hadze. Nie może jednak w spokoju odbyć rekonwalescencji. Nie ma jednak czasu na spokojną rekonwalescencję. Musi natychmiast wrócić do Ridderzaalu, kwatery głównej Gildii, by powstrzymać zmiany trwale ingerujące w dotychczasowy porządek świata. W Hadze dochodzi do ataku mechanicznych. Jaki finał będzie miała ta historia? Czy uda się dojść do porozumienia z mechanicznymi rebeliantami?

Pierwsze, co rzuca się w oczy w trakcie lektury to fakt, że Jax, który w poprzednich częściach odgrywał sporą rolę, został zepchnięty na drugi plan. Ubolewam nad tym, ponieważ żywiłam do niego sporą sympatię i jest mi przykro, że teraz było go tak niewiele. I w sumie to, co robił, nie do końca mnie satysfakcjonowało. Nie myślałam, że to powiem, ale momentami nudziłam się w jego towarzystwie. Liczyłam na to, że autor pozwoli mi po raz ostatni bliżej mu się przyjrzeć, w końcu przeszedł długą drogę, najdłuższą ze wszystkich bohaterów i najtrudniejszą. Przynajmniej według mnie. Na pierwszy plan wysuwają się Anastazja i Berenice. Kobiety, które stały kiedyś po przeciwnych stronach barykady, ale teraz walczą ramię w ramię. Pierwszą z nich można było lepiej poznać. Co prawda nie zapałałam do niej jakąś wielką sympatią, ale przynajmniej byłam w stanie zrozumieć motywy, jakie pchały ją do działania. Druga z nich niewiele się zmieniła i nadal jest pyskatą Berenice, którą poznałam w pierwszym tomie. I nadal kocham ją równie mocno jak dawniej.

Moim zdaniem Wyzwolenie jest nieco słabsze od Powstania. W pewnym momencie siada nieco napięcie i można przewidzieć, jaki finał będzie miała trylogia. Nie powiem, żeby zakończenie mnie rozczarowało, ale nie pogniewałabym się, gdyby autor trochę inaczej poprowadził pewne wątki.

Nie można tutaj narzekać na nudę. Na początku akcja rusza z kopyta i pierwszą część tej książki pochłonęłam jednym tchem. W drugiej części napięcie nieco opada, robi się przewidywalnie. Pojawiają się nawiązania do Mechanicznego i Powstania, więc jeśli ktoś miał dłuższą przerwę w czytaniu, na pewno przypomni sobie niektóre wątki. To przydatny zabieg, choć niektórym czytelnikom może nieco zaburzyć lekturę. Ale to oczywiście nie wystarcza, żeby zacząć lekturę od tego właśnie tomu. By w pełni zrozumieć zachowanie mechanicznych i innych bohaterów, musicie przeczytać poprzednie tomy. Inaczej bardzo szybko pogubicie się w fabule.

Nie powiem, że finał trylogii to zła książka. Po prostu jest trochę słabsza od Powstania. Mniej tutaj akcji, Jax został potraktowany nieco po macoszemu. Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam tę powieść. Była dobrym uzupełnieniem całości. Nie zabrakło tutaj emocji, trudnych do podjęcia decyzji. Ta wojna się zakończyła. Bohaterowie, którzy brali w niej udział, na długo pozostaną w mojej pamięci. Myślę, że jeszcze kiedyś powrócę do tej serii, bo była czymś oryginalnym. Żaden autor nie zaserwował mi podobnej rozrywki.

Ian Tregillis w poprzednim tomie zaserwował mi jazdę bez trzymanki. Tutaj było spokojniej. Pod koniec zrobiło się nawet melancholijnie. Kiedy pomyślałam, że już nigdy nie spotkam się z bohaterami, aż łezka zakręciła się w oku.

Jeśli szukacie powieści, która nie tylko dostarczy Wam rozrywki, ale także pozwoli zajrzeć do psychiki istot stworzonych przez człowieka, polecam tę serię. Mam nadzieję, że nie będziecie nią rozczarowani.

Ian Tregillis
Wyzwolenie
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2017

Wpis powstał we współpracy z portalem CzytamPierwszy.pl

2 komentarze:

  1. Bardzo chętnie przeczytam te książkę, ale po zapoznaniu się z pierwszym tomem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Milion lat temu chciałam się zabrać za ta trylogię ale czekałam aż wyjdą wszystkie części. Teraz już cały komplet jest dostępny a mi jak zwykle brakuje czasu, nie wiem kiedy to nadrobię ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)