Przy okazji recenzji poprzedniej części tego tomu, wyraziłam życzenie, by kontynuacja była równie dobra. Czy tak było? Przekonajcie się sami.
Ta część rozpoczyna się od brzemiennego w skutki upadku. I to nie tylko moralnego. Głowa rodziny Bradfordów zakończyła swój żywot. Podobno było to samobójstwo, ale pewne fakty, które ujrzały światło dzienne, pozwalają myśleć, że ktoś pomógł mu odejść z tego świata. Podejrzanym może być każdy. Edward, najstarszy syn mężczyzn, miał z tatusiem na pieńku, więc automatycznie ściąga na siebie najwięcej uwagi. Nie pomaga mu to, że zatraca się w alkoholu. Lane rozwodzi się z żoną i próbuje ocalić rodzinny majątek. Gin ma wyjść za mąż za człowieka, który się nad nią znęca. Jednym słowem wszystko się sypie. Czy rodzina będzie w stanie się pozbierać?
Na premierę tej książki czekałam z zapartym tchem. Obawiałam się tego, co zrobi z nią autorka. Królowie bourbona byli doskonałym rozpoczęciem cyklu i nie byłam pewna, czy uda się utrzymać poziom tej sagi. I wiecie co, udało się to. Moim zdaniem Dola aniołów bije poprzedni tom na głowę.
Jak pewnie zauważyliście, czytając opis, dzieje się tu sporo niekoniecznie dobrych rzeczy. Upadek Bradfordów jest bliski. Każdy z członków rodziny mierzy się z własnym końcem świata. W sumie nie wiem, kto miał największy krzyż do dźwigania. Wydaje mi się, że Gin. To, co działo się w jej związku, przechodziło ludzkie pojęcie. Najbardziej bolało to, że nikt nie zadawał pytań, choć było widać, że coś jest nie tak, a ona sama nie umiała przyznać się do tego, że małżeństwo, w które się pakuje, jest pomyłką. Nikt nie chce być workiem treningowym przyszłego męża. Rozwód Lane'a z żoną też nie był przyjemny. Kobieta miała tupet i lepiej było z nią nie zadzierać. Pani Aurora, która była dla młodych Bradfordów jak matka, też nie miała lekko. Zwłaszcza pod koniec. Na dokładkę pojawia się ktoś, na kim już dawno położono krzyżyk. Kto taki? Przekonajcie się sami.
Do tej pory próbuję pozbierać szczękę po tym, jak przeczytałam zakończenie. Nie spodziewałam się takiej bomby. Czytałam książkę, siedząc z wyrazem niedowierzania na twarzy. Jestem bardzo ciekawa tego, w jaki sposób autorka poprowadzi ten wątek w kontynuacji, bo z tego co wiem, cykl nie kończy się na Doli aniołów. Zresztą gdyby J.R. Ward zostawiła mnie z czymś takim, nie wybaczyłabym jej tego.
Ta powieść zmusza do refleksji na temat relacji z członkami naszej rodziny i drugimi połówkami. Bradfordowie mieli kiedyś pieniądze, ale czy to znaczy, że byli szczęśliwi? Nie powiedziałabym. Patrząc na tę rodzinę, cieszę się z tego, że co prawda nie mam milionów na koncie, ale mam w miarę poukładane życie osobiste. Nie zamieniłabym się z żadnym z członków tej familii miejscami. Zakończenie powieści daje jednak nadzieję na to, że być może coś się zmieni. Bardzo chętnie się o tym przekonam.
Jeżeli nie czytaliście poprzedniego tomu, lepiej nie zabierajcie się za Dolę aniołów, ponieważ prędzej czy później pogubicie się w fabule. To lektura dla osób, które Królów bourbona mają już za sobą.
J.R. Ward
Dola aniołów
Wydawnictwo Marginesy
Warszawa 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)