Strony

niedziela, 10 września 2017

Izabela Milik pod ostrzałem

źródło: archiwum prywatne Izabeli Milik
Kochani!
Jakiś czas temu poprosiłam Was o zadawanie pytań Izabeli Milik. Już dzisiaj możecie przekonać się, jakich odpowiedzi udzieliła autorka. Zapraszam do lektury :)

Gosia
Czy chciałaby Pani zobaczyć ekranizację swojej powieści, a może już nawet ma Pani ułożoną w głowie główną obsadę? 
Adaptacja filmowa jest moim marzeniem, chociaż przyznaję się do niewielkiego  kontaktu z dużym i małym ekranem. Mam więc za mały ogląd, by dopasować aktorów do wymyślonych przeze mnie postaci. Mogę jednak zdradzić, iż w gronie moich ulubionych artystów są Jacek Braciak, Arkadiusz Jakubik i Robert Więckiewicz. Gdy myślę o ekranizacji „Z teściową za pan wróg”, chętnie powierzyłabym jej wykonanie Marii Sadowskiej.

Jakie jest Pani największe marzenie literackie?
Pragnę opowiedzieć historię ponadczasową czyli taką, której treść oraz emocje jakie mogłaby ze sobą nieść były aktualne w każdych czasach. Drugim marzeniem jest stworzyć postać w świecie fantastyki bez precedensu i dać jej szansę na nieśmiertelność.

Czym kieruje się Pani w życiu? Co jest Pani priorytetem?
Kompanem, który od lat wytycza mi drogę jest moje własne sumienie. Muszę się go mocno pilnować, gdyż nie zna litości, jeśli zdarzy mi się na chwilę zboczyć z trasy.

Kinga
Czy ma Pani swojego ulubionego autora? Jeśli tak, to jaką jego książkę ceni Pani najbardziej?
Mam wielu ulubionych autorów, którzy idą ze mną przez życie i stale sięgam po ich książki. Trudno jest mi wyróżnić konkretnego pisarza, gdyż uważam, że każdy ma coś wyjątkowego do zaoferowania. Szczególnym sentymentem darzę autorów, z którymi miałam styczność w dzieciństwie lub młodości np. Lucy Maud Montgomery, Robert Louis Stevenson, Jack London, Joanna Chmielewska, Henryk Sienkiewicz, Jean de La Fontaine, Ignacy Krasicki. Lektury szkolne zawsze stanowiły dla mnie ogromną przyjemność, a ponadto nie było tygodnia, w którym nie wypożyczyłabym z biblioteki i nie przeczytała kilku książek. Jako ciekawostkę mogę zdradzić, iż będąc dzieckiem miałam piękny sen  o treści przypominającej „Małego Księcia” (Antoine de Saint-Exupery).  Nie znałam wówczas tego utworu. Było to dla mnie tak wyraziste i zjawiskowe doznanie, że nie potrafiłam o nim zapomnieć. Wspominałam i myślałam o tym tak długo, aż w końcu udało mi się wywołać identyczne marzenie senne i przeżyć je jeszcze raz. Przyznam się także, że w ostatnich latach moją uwagę bardziej przykuwa literatura grozy, faktu, kryminalna, sensacyjna, aniżeli komediowa i romansowa.  

Czy pracuje Pani nad kolejną książką?
Tak. Jestem w tej chwili omotana kolejną historią. Chciałabym ją dopracować najlepiej jak potrafię. Jeżeli miałabym użyć metafory co do etapu pracy powiedziałabym, że na kości  wrzucam właśnie mięśnie.

Jakie rady ma Pani dla osób, które chciałyby napisać książkę? Czy trudno jest wydać swoją powieść? 
Przede wszystkim zalecam zacząć pisać. To jedyny sposób na sprawdzenie się w tej profesji. Kiedy zamarzyłam o napisaniu książki nie wiedziałam czy potrafię, ale musiałam spróbować. Potem przyszła kolej na dyscyplinę i nieustanne motywowanie się, aby ukończyć pracę, która bywa nieraz żmudna. Z drugiej strony uważam, że to nie jest dziedzina, w której warto się spieszyć. Należy dać sobie czas na dopracowanie treści przed wysłaniem propozycji do wydawnictwa. 

Joanna
Czy postacie z Pani książek są na kimś wzorowane? 
Nie mam reguły przy tworzeniu postaci. W moich książkach występują zarówno bohaterowie całkowicie zrodzeni w mojej głowie jak i postacie inspirowane rzeczywistymi osobami. Zdarza się, że jestem zachwycona czyimś wizerunkiem, więc pożyczam sobie wygląd lub charakter, a nawet miksuję różne cechy. 

Jaką książkę zabrałaby Pani ze sobą na bezludną wyspę?
Na bezludnej wyspie przydałby mi się solidny poradnik o tym jak na niej przetrwać. Pomijając względy praktyczne zabrałabym ze sobą książkę, której jeszcze nie czytałam, koniecznie o dużych gabarytach.

Jak reaguje Pani na nieprzychylne opinie na temat Pani książek?
Na początku próbowałam się odgrodzić emocjonalnie od opinii. Od tych dobrych, żeby mi woda sodowa nie uderzyła do głowy i od tych mniej pochlebnych, aby się nie zdemotywować. Jednak jestem człowiekiem i nie potrafię wyzbyć się uczuć. Opinie, recenzje są naturalną konsekwencją upublicznienia swojej pracy. Cieszę się z każdej z nich, każdej, gdyż jest oznaką tego, iż ktoś wyraził zainteresowanie moją książką, poświęcił czas na przeczytanie, to samo w sobie jest ogromną wartością. Do opinii podchodzę zatem jak do pogody. Kocham ciepło, słońce, ale uznaję, że deszcz jest pożyteczny i konieczny dla zachowania harmonii. W przyrodzie i w życiu musi być równowaga.

Agnieszka
Czy Pani literacki debiut był Pani pierwszą książką, czy pisała Pani wcześniej do szuflady?
Mój debiut pt. „Z teściową za pan wróg” był pierwszą książką, którą skończyłam pisać, lecz nie pierwszą którą zaczęłam. Zdarza się, że piszę kilka książek równocześnie. Ulegam natchnieniu, czy też inspiracji, i to dany temat samoistnie wysuwa się na prowadzenie, a ja za nim podążam. 

Anna 
Czy zdarza się Pani czytać kilka książek na raz? 
Tak, notorycznie zdarza mi się czytać kilka powieści naraz. Sięgam po nie wyłącznie dla przyjemności. Nie mam zwyczaju katalogowania tego, co przeczytałam. Wybieram książki kierując się czystą ciekawością, uwielbieniem dla twórczości danego autora, a także ulegam modzie, i nierzadko daję się ponieść impulsowi zakupowemu.

Gdyby mogła Pani poznać osobiście jakiegoś bohatera literackiego, to kto by to był i dlaczego? 
Na przestrzeni lat wczytywałam się w losy wielu bohaterów imponujących mi silnym charakterem i niezłomnością. Zamiast zastanawiać się którego z nich chciałabym poznać osobiście, opowiem o Louisie (Anne Rice „Wywiad z wampirem”), zaistniał on i w pewnym sensie zmaterializował się w mojej głowie, gdy miałam kilkanaście lat, a potem już ze mną został. Louis jest dla mnie postacią symboliczną, wielokrotnie identyfikowałam się z jego rozterkami. W życiu mamy do czynienia z wieloma metaforycznymi wampirami. Zdarza się, że potrafimy zdemaskować ich prawdziwe oblicza, ale często dokonujemy tego odkrycia zbyt późno. Rozpoznajemy nagle potwora w instrumentalnie traktującej nas osobie, którą obdarzyliśmy przyjaźnią bądź zaufaniem. Okazuje się, że potworem może być pracodawca, korporacja, albo nawet rodzina. Idealny biorca zawsze będzie poszukiwał idealnego dawcy. Po kontakcie z wampirami zostają rany, przecież piją z nas krew, a tak naprawdę naszą dobroć, żywotność. Co się wówczas z nami dzieje? Czy jesteśmy w stanie się im oprzeć lub przed nimi obronić? Ile poświęcimy by przetrwać i wreszcie czy mamy jakiś wybór? Czy po latach doświadczeń potrafimy ocalić i zachować cechy świadczące o naszym człowieczeństwie, pielęgnować bezinteresowność, szczerość, altruizm, a może pozwalamy upuszczać sobie te wartości kropelka po kropelce, by w końcu wyjść roli ofiary i samemu zacząć atakować, albo nie godząc się na takie realia uwalniamy w sobie proces autodestrukcji, jak to w pewnym okresie swojej egzystencji uczynił wampir Louis.

I na końcu pytanie ode mnie
Jak Pani bliscy podchodzą do Pani książek? Czytają je zanim wyśle je Pani do wydawnictwa? Coś podpowiadają?
Rodzina bardzo mnie wspiera i dopinguje. Ja jednak mam opory i niechęć do zapoznawania kogoś z tekstem przed jego publikacją, a już zwłaszcza przed ukończeniem pracy. Gdy jestem na etapie tworzenia udaję się w podróż do świata, w którym muszę być absolutnie sama. W przypadku „Reemisji” dopiero po napisaniu słowa „Koniec” odważyłam się dać ją do przeczytania mężowi, z czego jestem bardzo zadowolona, gdyż udzielił mi kilku konstruktywnych uwag.

Pani Izabelo, bardzo dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na pytania :)
Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na Pani kolejną powieść. Ja w każdym razie trzymam kciuki :)

1 komentarz:

  1. Dziękuję bardzo za odpowiedzi na moje pytania!
    Bardzo ciekawy wywiad :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)