Strony

niedziela, 3 września 2017

Annika Sharma "Żona mimo woli"

Nithya, główna bohaterka powieści, jest ambitną studentką, która już wie, jak będzie wyglądało jej życie. Zawsze była poukładaną córką i liczyło się dla niej zdanie jej pochodzących z Indii rodziców. W przyszłości dziewczyna ma zostać lekarką. Przyszły mąż? Nie będzie z tym żadnego problemu. Potencjalnego małżonka wybiorą dla niej rodzice. Nithya nie ma nic przeciwko temu. Dobrze wie, że tego wymaga od niej konserwatywna rodzina. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Jamesa St. Claira, intrygującego i przystojnego Amerykanina. Wbrew rozsądkowi dziewczyna zakochuje się bez pamięci. I tu zaczynają się schody. Dziewczyna jest rozerwana. Nie wie, czy ma iść za głosem serca, czy rozsądku. Na co się zdecyduje?


Żona mimo woli to powieść, która przybliża czytelnikowi kulturę hinduską. Chyba po raz pierwszy mogłam przekonać się, jak wygląda hinduskie wesele. Nasze mogą się przy nim schować, jeśli chodzi o czas trwania. Wielu przyszłych małżonków poznaje się dopiero w dniu ślubu. Ich małżeństwa są aranżowane przez rodziców. Tak też miało być w przypadku Nithyi. Ten fakt uderzył w nią z całą mocą w dniu ślubu jej kuzynki. Dziewczyna nie chciała rozczarować swoich rodziców. Wiedziała że ci nie zaakceptują pochodzącego z innej kultury zięcia. Dopóki nie zbliżyła się do Jamesa, była pogodzona z tą myślą. Później przejście z tym do porządku dziennego nie było już takie łatwe. Serce nie sługa, krew nie woda. Nithya wiedziała, że nie może żyć w zawieszeniu i musi się na coś zdecydować.

Główna bohaterka powieści momentami nieziemsko mnie irytowała. Nie zawsze nadążałam za jej tokiem myślenia. Trochę przerażały mnie jej ambicje i ta chęć bycia doskonałą córką, która nigdy nie zrobi czegoś, czego nie akceptowaliby jej rodzice. Za to od razu polubiłam Jamesa. To był taki swojski chłopak, któremu życie nieźle dało w kość. W sumie nie dziwię się, że Nithya poczuła do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. 

O tej powieści mówi się jak o romansie, ale wiecie co, ja mam z tym pewien problem. Nie to, że płaczę z tego powodu, bo średnio przepadam za łzawymi miłosnymi historiami, ale tutaj było dla mnie za Mao romansu. Miałam wrażenie, że wszystko kręci się wokół głównej bohaterki, a jej amerykański ukochany został nieco zepchnięty na drugi plan. Średnio czułam chemię między nimi, zwłaszcza ze strony dziewczyny, James bardziej się w to wszystko angażował, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie.

Nie powiem, że książka jest zła, bo wcale tak nie jest. Czyta się ją szybko. Jej największą zaletą jest to, że wprowadza czytelnika w świat kultury indyjskiej. Byłam oczarowana, gdy czytałam o tym, jak wyglądał wspomniany już przeze mnie ślub kuzynki Nithyi. To było coś magicznego. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Autorka nie owija w bawełnę, i mówiąc o aranżowanych małżeństwach, pokazuje ich plusy i minusy. Co dokładnie powiedziała na ich temat? Tego już musicie dowiedzieć się sami z lektury powieści.

Jeśli lubicie książki, w których pojawiają się inne kultury, możecie śmiało sięgnąć po Żonę mimo woli. Myślę, że sporo dowiecie się na temat kultury indyjskiej. Nie powinniście raczej być rozczarowani tą powieścią. Annika Sharma ma lekkie pióro i potrafi wciągnąć w opowiadaną przez siebie historię.

Annika Sharma
Żona mimo woli
Wydawnictwo Kobiece
Białystok 2017

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Kobiecemu.

2 komentarze:

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)