Owen wraz z ojcem mieszka w suterenie. Lucy zaś na dwudziestym trzecim piętrze. Podczas fali upałów dochodzi do zatrzymania dostawy prądu. Wtedy bohaterowie poznają się po raz pierwszy. Miejscem ich spotkania jest winda, która utknęła między dziewiątym a dziesiątym piętrem. Czekając na ratunek, dwoje młodych ludzi zaczyna ze sobą rozmawiać. Los sprawia, że drogi Owena i Lucy się rozchodzą. Oni jednak nie potrafią o sobie zapomnieć. Nadal utrzymują ze sobą kontakt. Odległość między ludźmi mierzy się bowiem nie kilometrami, a emocjami, jakie rodzą się między nimi. Jak będzie wyglądała ich relacja?
Ostatnimi czasy coraz częściej sięgam po lekkie powieści. Upały nie sprzyjają czytaniu ciężkich historii. Nie wiedziałam, czy ta książka przypadnie mi do gustu. Do młodzieżówek podchodzę dość ostrożnie. Swoje lata już mam i przestałam rozumieć problemy nastoletnich bohaterów. Mam wrażenie, że żyjemy w różnych wymiarach, które nijak się ze sobą mają. Początkowo nie byłam w stanie wczuć się w tę opowieść, ale gdy lepiej poznałam Owena i Lucy, przepadłam i nie umiałam odłożyć powieści na półkę. Połknęłam ją w kilka godzin.
Było mi żal zarówno Owena, jak i Lucy. Oboje nie mieli zbyt łatwego życia, choć chłopak miał nieco trudniej. Życie zmusiło go do przeprowadzki i rozpoczęcia wszystkiego od początku. Nie było to takie proste. Tym bardziej, że nie miał na swojej drodze wielu życzliwych mu ludzi. Oboje żyli w tłumie, ale byli samotni. Ich pragnienia nie miały wielkiego znaczenia. Zwłaszcza w przypadku Lucy, która musiała robić to, co postanowili rodzice. Nie chciała się przeprowadzać, ale oni źle czuli się w Nowym Jorku i postanowili przenieść się do Anglii. To nic, że ich córka nie znała tamtejszego życia.
Nie powiem, że jest to wybitna powieść, którą czyta się z zapartym tchem. Nie liczcie na nagłe zwroty akcji. Tutaj czegoś takiego nie ma. Akcja toczy się dość powoli, ale nie powiem, żebym nudziła się w trakcie lektury. Wręcz przeciwnie. Przyzwyczaiłam się do jej rytmu i odczuwałam przyjemność z czytania. Byłam ciekawa, jak dalej będzie wyglądać relacja Owena i Lucy, których zaczęło dzielić wiele kilometrów. Nawet nie przeszkadzało mi to, że niektóre wątki były dość przewidywalne. Liczyłam się z tym, sięgając po książkę i nie jestem w żadnym razie rozczarowana.
Plusem tej powieści są pierwszoplanowi bohaterowie. Zostali wykreowani w taki sposób, że byłabym w stanie uwierzyć, że faktycznie był ktoś taki. Bliżej było mi do Owena, jego polubiłam nieco bardziej, co nie znaczy, że Lucy działała mi na nerwy. Drugoplanowi bohaterowie też są dobrze zarysowani. Nie ma ich zbyt wielu, nie pojawiają się często, ale spełniają swoją rolę.
To całkiem przyjemna lektura. Idealna na lato. Czy historia zapada w pamięć? Na pewien czas na pewno. Podejrzewam, że lepiej podczas czytania będą bawić się nastoletni czytelnicy, będzie im bliżej do Owena i Lucy, będą w stanie zrozumieć ich rozterki. Nie znaczy to jednak, że starsi czytelnicy powinni omijać tę książkę z daleka. Nie wiem, czy zainteresuje panów, ale panie mogą dość dobrze bawić się w trakcie lektury. Pamiętajcie tylko, że to nie jest wybitna i zapierająca dech w piersiach powieść. Jest dobra, zapewnia rozrywkę, ale w fotel raczej Was nie wciśnie.
Jennifer E. Smith
Odległość między tobą a mną
Wydawnictwo Bukowy Las
Wrocław 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Bukowy Las.
Takie lekkie na dobranoc :)
OdpowiedzUsuńMoże i historia wydawać się trochę banalna, zainteresowała mnie ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłabym sięgnąć, bo lubię lekkie pióro autorki. ;)
OdpowiedzUsuń